sobota, 20 lipca 2013

0 komentarze
Czyżbym zapomniał o własnych uczuciach? Przecież nie można liczyć na ludzi... Po co w ogóle próbować? Stawiać na innych.... to bez sensu. Chyba stałem się zbyt miękki.

Nic się nie zmieniło...
Ha Ha Ha znów... i co z tego? Gra i tak będzie trwać. Muszę po prostu postawić na siebie, tak jak zawsze. To może i dobrze mieć tylko siebie? I teraz te wszystkie miłe uczucia do innych zginą jeszcze jeden raz mmmmm.............

KILL THEM ALL!

Znów te uczucia, he he he. tak blisko.
Tęskniliśmy
I cała praca nad byciem kimś bardziej normalnym, kto może nawet będzie pomagał innym poszła w pizdu!
All darkness is here again and it makes me smile. Ha Ha Ha

Wspaniała energia, wkrótce nią przesiąknę.
Zagrajmy więc w tę grę gdzie liczy się pomoc innym będąc demonem.
Będzie zabawnie.

Serce mi przypomina, że muszę korzystać z życia.

Teraz zagramy na moich regułach.



~~~~~~~~
Po prostu pewne osoby (Jaro, Vivien* i kilka innych) nie spełniły pokładanych w nich nadziei i wcale nie były to jakieś wielkie wyzwania, te osoby ot tak poddały się same z siebie co także utrudniło mi realizacje moich planów.

piątek, 19 lipca 2013

I w dół

0 komentarze
Skoro się sypie to warto to upamiętnić?
Pierwszy tydzień był wspaniały, determinacja, orientacja na cele, ukierunkowana energia. Wspaniałe zwycięstwo nad sobą, nad każdą z obaw, nad każdym ograniczeniem. Zrobiłem rzeczy których nigdy bym nie zrobił i właśnie dlatego jestem z tego wyboru i wytrwałości dumny. Zakończyło się po siedlacach w środku nocy (a w siedlacach nawet ugrzęźliśmy samochodem) gdzieś w Międzyrzecu... Piękna cicha noc, jakiś żul próbował się przemieszczać, policja zainteresowała się mną i nawet ogrzałem się w ich samochodzie gdzie chwilę pogadaliśmy o łowieniu ryb i szermierce. Później pojawił się gość pracujący na budowie który, z chemii mógłby być profesorem. Tyle trudnych sformułowań, a on je wszystkie znał, łączył i próbował mi wytłumaczyć. Później po ok 1,5h snu na stancji i jakieś 1h lekkiej drzemki w autobusie ruszyłem z pełną energią na zajęcia, a później dalej do walki. Jak jeszcze czekałem w międzyrzecu to wyciągnąłem notatki i zacząłem planować najbliższe dni.

Kolejny tydzień, spotkania, nauka, forum, full force. Po zwycięstwo. Nawet dziekana ściągnąłem na forum. Było ok. 3 tydzień właśnie trwa. Wtorek, wszystko się zaczęło, wszystko się posypało, 3 spotkania tu, 3 spotkania tam, 4 inwestycje w plecy, szereg innych osób też zawiodło. Wszystko padło, nawet Jaro.... i myszka. Zabawne. Przegrałem?

Walka nigdy się nie kończy co najwyżej battleground zmienia.Czy się poddam? Jeszcze nie. Choć bez energii i tak nie będę mógł walczyć. Muszę wygrać jeszcze ten jeden raz. Dla siebie, dla nas.

Bow down or draw your sword!

piątek, 12 lipca 2013

Dobry wybór?

0 komentarze
Nawet jeśli się pomyliłem wybierając tę drogę to jaka była tak naprawdę alternatywa? Żyć dalej i powoli wsiąkać w szarą rzeczywistość?

Ten wybór, ta droga spowodowała, że czuję że żyję. Czy to będzie mnie kosztować jakieś pieniądze? Czy pieniądze maja znaczenie? Jeśli świetnie się bawię i osiągam sukces pokonując swoje słabości to czy ma to konkretną wartość pieniężną? W końcu coś czuję, a to chyba jest dla mnie najcenniejsze. Nawet moja osobowość nr 3 jest jakaś bliższa. Czuję się lepiej. Wszystko jest doświadczeniem. Na tej drodze pole bitwy jest niesamowite, zmienia się, wciąż pojawiają się nowe wyzwania i pojedynki. Wciąż muszę pokonywać siebie, wciąż muszę wygrywać. Muszę iść naprzód bo tak wybrałem.

A jeśli przegram?
"Lepiej żyć jeden dzień jak lew niż sto dni jak owca"

Ile byłem w stanie "dać" za zwycięstwo? Za pokonanie siebie? Za osiągnięcie swoich celów? Za posiadanie odwagi i motywacji aby o nie walczyć?

Dałbym wszystko. Lepiej walczyć z całych sił choć przez chwilę niż czekać wieczność na idealny moment. Życie jest warte tyle ile dowodząca nim osoba.

Wygram bo tak wybrałem.
Będę żył swoje życie. Będę panem swojego losu choćbym miał samotnie przejść przez bramy piekieł. Będę walczył i wygram.

poniedziałek, 8 lipca 2013

"Inna"

0 komentarze
Przed wyjazdem na szkolenie, tuż po tym jak się na nie zdecydowałem dziewczyna, która jest moim pewnym wyobrażeniem i czasem korzystam z jej (tej) wizji aby ktoś mnie przytulił lub potowarzyszył. Choć ta wizja nie jest jakoś bardzo dokładna. Po decyzji "pojawiła się" i zaczęła się serdecznie śmiać mówiąc, że w końcu się spotkamy. Trochę mnie to rozbawiło o zastanowiło. Czy naprawdę tak będzie? Nawet teraz mówi mi, że tak choć nie pytałem jej. Fajnie. Jeśli to prawda.

Jeśli decyzja o pojechaniu na szkolenie zmieniło wszystko, całą moją przyszłość to... hmm... to trzeba to teraz wykorzystać. Całe zwycięstwo jest w zasięgu mojej dłoni. Sięgnę po nie.
Zmiany to jedyna pewna rzecz, trzeba z nich korzystać.

A jeśli przegram? Jeśli dasz z siebie wszystko to wygrasz... siebie!