Zniszczona
nadzieja postępowała we mnie, aż dosięgnęła uczuć. Wtedy
poczułem obawy. Nie było powodu aby trzymać te uczucia ale nie
chciałem ich stracić. Oparłem je to, że opcjonalnie mogą być
ciekawym i głębszym aspektem kontaktów z innymi. W tym samym
momencie zrozumiałem, że zniszczenie nadziei było dobre. Była
przydatna i pozwoliła mi doświadczyć wielu przyjemnych rzeczy ale
mimo moich starań i tak nie miała większego sensu. Byłem już
zmęczony patrzeniem na nią. W dodatku uznałem, że już nie będę
mówił Yver o tych wszystkich smutnych rzeczach. Ta z tego wpisu
była ostatnią. Ucieszyła się z tego. To też spowodowało, że
już nie mam z kim o tym wszystkim rozmawiać... smutne... nigdy już
nie będzie takiej osoby. Nawet przytulanie nie jest w stanie
dosięgnąć mojego wnętrza....
Zrozumiałem
też, że gdyby Yver po prostu była dnia mnie trochę częściej
(obecna) niż raz na 2-3 tygodnie i nawet mówiła banalne rzeczy to
nie sprowadziłbym na siebie aż tyle cierpienia. Nie zniszczyłbym
tylu rzeczy.
Teraz
jest już za późno. Byłem głupi, że liczyłem, że ktoś uratuje
mnie przed samozniszczeniem tej dobrej części.
Nadzieja
była złym pomysłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiele razy zastanawiałem się czy zniszczenie nadziei było dobrą czy złą decyzją i bez względu ile razy poddawałem moją decyzję w wątpliwość zawsze wychodziło, że zrobiłem dobrze.
Może dlatego, że chciałem wiedzieć jak wygląda miłość i gdy ją znalazłem i okazało się, że bez względu na to co robiłem nic z tego nie wyszło to już po prostu nie chciałem próbować dalej.
Zniszczenie nadziei zadało mi trochę bólu i później ale nie było to zbyt wiele. Gdy teraz o tym myślę to najwięcej bólu zadała mi ta relacja z Yver i to w jaki sposób mnie potraktowała...
Mniej więcej wtedy też rozpłynęła się jedynka i odeszła trójka. Ludzie w moim otoczeniu jakoś znikli.
To wszystko może się wydawać, że wydarzyło się szybko ale to był proces i decyzje nie zapadały z dnia na dzień. Nawet o zniszczeniu nadziei rozmawiałem choćby z Yver, no ale miała to gdzieś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiele razy zastanawiałem się czy zniszczenie nadziei było dobrą czy złą decyzją i bez względu ile razy poddawałem moją decyzję w wątpliwość zawsze wychodziło, że zrobiłem dobrze.
Może dlatego, że chciałem wiedzieć jak wygląda miłość i gdy ją znalazłem i okazało się, że bez względu na to co robiłem nic z tego nie wyszło to już po prostu nie chciałem próbować dalej.
Zniszczenie nadziei zadało mi trochę bólu i później ale nie było to zbyt wiele. Gdy teraz o tym myślę to najwięcej bólu zadała mi ta relacja z Yver i to w jaki sposób mnie potraktowała...
Mniej więcej wtedy też rozpłynęła się jedynka i odeszła trójka. Ludzie w moim otoczeniu jakoś znikli.
To wszystko może się wydawać, że wydarzyło się szybko ale to był proces i decyzje nie zapadały z dnia na dzień. Nawet o zniszczeniu nadziei rozmawiałem choćby z Yver, no ale miała to gdzieś.