poniedziałek, 8 października 2012

Wiedza nie oznacza zwycięstwa

0 komentarze
To, że znamy wszystkie możliwości, złe i dobre dla naszej przyszłości nie znaczy, że będziemy w stanie wybrać to co chcemy. Możemy być po prostu za słabi. Gonitwa za dalekim celem będzie dla nas usprawiedliwieniem tej "chwilowej" słabości. To jednak nie doprowadzi nas do zwycięstwa. Tak, jest bardzo możliwe, że osiągniemy cel (np. dobrze płatne stanowisko) ale co z całym czasem, który minął do tego momentu? Jeśli drobne bitwy/wybory przegrywaliśmy to jak osiągnęliśmy cel? A może to co osiągnęliśmy nie było naszym prawdziwym celem ale czymś co się nim stało choć miało być tylko "podporą" aby spokojnie zacząć zajmować się naszym prawdziwym celem?

Zdobycie tej "podpory" może być ważne ale czy naprawdę niezbędne? Czy naprawdę pozwoli nam zacząć lub zrobić to co chcemy? Czy kiedy ją zdobędziemy to jeszcze będzie nam zależeć na poprzednim, prawdziwym celu? Czas człowieka na ziemi jest limitowany. Nie ma znaczenia dokładna jego długość bo i tak sami ją sobie skracamy żyjąc w schematach. Jeśli postanowimy poświęcić swój czas na coś drugorzędnego lub aby przeczekać coś to go zmarnujemy ale stracimy nie tylko czas... Stracimy możliwości, okazje, a co najgorsze możemy też stracić siebie - co ostatnio bardzo odczuwam. Nasz poboczny, pomocniczy cel może stać się głównym wyznacznikiem życia, a zanim się zorientujemy możemy utonąć w nurcie codziennego życia, które nie jest takie jak miało być....

wtorek, 10 lipca 2012

0 komentarze
Tak ciężko jest być sobą, walczyć z tymi wszystkimi skurwysynami. A może źle na to patrzę? Przecież lubię walczyć... ale boję się, że coś stracę, nie jestem gotów na zmiany, które bitwy te mogę przynieść.
Czy jestem za słaby? Może...
Czy dlatego, że nie jestem gotów to powinienem spasować? Nie, kto wie czy będę miał czas i czy "później będę gotów" aby być sobą. Może warto już teraz zacząć walczyć o coś więcej? Łatwo? Ciężko? Pamiętasz jak kiedyś mówiłeś, że ten świat musi być "trudny" aby był wart Twojego czasu i energii.

Boisz się konsekwencji swojej walki ale walcząc pokazujesz, że Ty jesteś dla siebie ważny!

Głupi ludzie myślą, że mogą ze mną się bawić w ich gry, myślą, że mogą mnie kontrolować. Nie pozwolę im! może będę cierpieć, może zginę ale nie mogę się poddać, już nie, moje życie, moja droga, moje piekło, moje niebo, mój świat.

Muszę dać radę. Siła jest we mnie, muszę ją wyciągnąć na wierz i jej użyć.

Przeznaczenie... znów chcesz ze mną zagrać? No tak ty wciąż za mną grasz :) lubię to choć to takie niebezpieczne.




~~~~~~~~
Ot kolejny wpis o walce, o tym, że trzeba, a nie robię tego. To już się robi trochę nudne ale każdy powrót do takich wpisów przypomina mi właśnie, że powinienem walczyć... nawet jeśli wciąż i wciąż zatrzymuję się pomiędzy moimi kroczkami to nie mogę zatrzymać się na dłużej bo wtedy się poddam i przegram, a to było by zbyt smutne.

niedziela, 8 lipca 2012

Marzenia & rzeczywistość

0 komentarze
Zauważyłem, że większe zagłębianie się w rzeczywistość, czyli np. większy poziom wykorzystania życia powoduje, że nasze marzenia "get scattered"  ale nie do końca, po prostu zaczynają się jakby oddalać, tak jakby nie pasowały do rzeczywistości ale to są marzenia więc dlaczego takie piękno zatraca się gdy zaczynamy bardziej żyć? Zwłaszcza gdy marzenia są naszymi celami. Bo są nierzeczywiste? Bo nie pasują do tego co widzimy na co dzień? Nie! Może i niektóre marzenia raczej nie mogą się spełnić to często mają odpowiedniki porównywalne do tych marzeń choć są równie trudne w osiągnięciu.

A jeśli te marzenia tak jakby nie pasowały do rzeczywistości, są oderwane od tego co widzimy, ale wszystko wskazuje, że są możliwe? To się oddalają właśnie dlatego, że patrzymy na rzeczywistość tak jakby te marzenia nie mogły się spełnić. Patrzymy na rzeczywistość bez wplatania w nią marzeń, a tu właśnie trzeba zobaczyć rzeczywistość wraz z marzeniami, tak jakbyśmy chcieli widzieć przyszłość.
Tak wiele marzeń aka celi wymagaja dużych nakładów pracy ale na pewno nie wolno ich porzucać bo wydają się być dalekie od naszej rzeczywistości.

Warto pomyśleć czy warto żyć dla swoich marzeń/celów, czy warto poświęcić swoje życie i siebie aby to osiągnąć? Jeśli powiesz, że tak to Walcz!! Ciężko? Daleko? Nikt nie pomaga? I co z tego?! To jest warte Ciebie! Możesz to zrealizować. Draw your sword!
Walcz! Wygrywaj! Czuj, że żyjesz dla swoich marzeń! To może być naprawdę Twoja rzeczywistość.

A co jeśli marzenia są jednak zbyt daleko? Jeśli są total fantasy? Porzucić je? Nie, marzyć to piękna rzecz ale wtedy musisz określić cele, które mogą być marzeniami, ale warte Ciebie!

Ważne aby bez względu na wybór twoje cele były Twoje i aby były Twoimi marzeniami.

Want to go to Hell? Go for it!
Want to go to Heaven? Go for it!
Just make sure it's your decision. Then even if you fall, you will know, you tasted your dream even if it wasn't delicious. But if you win all glory goes for you and you will know that you fully deserve it.
Just don't live without a reason.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

0 komentarze
Każda era w życiu ma własne cele, zasady, motywatory i... marzenia?

Ech to chyba każdy powinien rozważyć sam... Czuję, że obecna era jest przejściowa, już patrzę dalej ale nie jestem gotów na zmiany, jeszcze nie teraz.
Wciąż muszę być swoją motywacją, napędem bo kto inny pchnie mnie w kierunku, w którym chciałbym iść? Czy jest ciężko? Tylko gdy stoję w miejscu. Gdy się ruszę wszystko staje się proste.
To się nie zatrzymuj!
To daj mi kalejdoskop!*
Akurat, masz dość dużo wyzwań tak jak jest. Po prostu rób to co trzeba, przecież to daje ci tyle radości. Chcesz tego, to Twój cel. Na kalejdoskop przyjdzie czas. Tańcz z przeznaczeniem, tańcz z życiem. To takie piękne.

Gubisz się w swoich celach? Pomyśl co ostatnio sprawiało ci radochę, dlaczego to zrobiłeś, zrozumiesz co jest ważne i ważniejsze. Zmiany? Walcz o to co daje ci radość tu i teraz, przyszłość jest piękna ale żyjesz w teraźniejszości.

Uśmiechnij się i bądź silny, to życie jest Twoje. Tylko ty trzymasz te wszystkie klucze, te wszystkie możliwości.

Wypełnij przeznaczenie? Wypełnij swoje serce i duszę tym co kochasz to przeznaczenia samo się wypełni.



~~~~~~~~~~~~
*kalejdoskop - mój pomysł na to aby każdy dzień miał w sobie jakieś wyzwanie, ot coś jak koło fortuny z wypisanymi różnymi rzeczami do zrobienia, które wcale nie muszą być jakie spektakularne ale spowodują, że powinienem każdego dnia walczyć o rzeczy które sprawią mi przyjemność. Wystarczyło by jeden raz każdego dnia nim zakręcić i stawić czoła danemu zadaniu. Jednak jeszcze na to nie czas, mam sporo zwyczajnych rzeczy, które wciąż czekają na moją uwagę i powinienem zrobić je w pierwszej kolejności.

niedziela, 17 czerwca 2012

Koniec gry o "miłość"

0 komentarze
Znów na kartce, kto by pomyślał, mam niby tyle czasu ale wena jakoś mi nie dopisywała. Wyjątkowo te zapiski piszę będąc tuż obok Vivien  ale ona już właściwie śpi. Choć nie, właściwie postanowiła się uczyć. Chyba będzie mnie to trochę rozpraszać... dobra miałem o tym nie pisać...

Wydaje mi się, że nie ma sensu realizować celów, które nie są warte mojego czasu. Niby niosą doświadczenie i dają radość ale kosztują czas, a ten mógłbym lepiej wykorzystać, choć pozostaje pytanie czy mając go wykorzystałbym go prawidłowo czy np. spędził go całego przy Skyrimie... Nowe rzeczy jakoś bardziej angażują... ale rozwijanie - mastering starych byłby w tym czasie bardziej opłacalny.

Vivien... ten cel? Nie, to nie strata czasu, to doświadczenie, które coraz wolniej rośnie, czuję, że inwestuję więcej siebie niż to staje się warte... Powinienem skupić się na pewniejszych rzeczach i przez to lepszych korzyściach. Tylko jak skupić się na czymś do czego z jednej strony tak wiele razy podchodzę, a z drugiej nie robię tego dość często i systematycznie przez ważne cele stają się dalsze niż przedtem... choć czasem coś robię aby je zrealizować więc powinienem się do nich przybliżać...

Muszę się bardziej skupić na osiągnięciu ważnych celów i korzyści jakie właśnie to mi da!
Walka musi trwać! Umieram bez niej!
Będę walczył, jestem dla siebie ważny!



~~~~~~~~~~
Wkrótce po tym wpisie zerwałem z Vivien. Nie widziałem sensu w dalszym byciu parą. Mamy inne podejście do związku. Ja uważam, że obie osoby w związku powinny w miarę po równo inwestować siebie w ten związek, a ona uważa, że to facet powinien robić znacznie więcej. Ja poszukuję partnerki, a nie kogoś dla kogo mam robić wiele, a ona ma minimalny wkład w związek. 

Zerwanie ją też ucieszyło. Teraz jesteśmy przyjaciółmi i dla mnie to dobry układ bo już nie mam w stosunku do niej takich oczekiwań jak wcześniej, nie przejmuje się jak nie ma dla mnie czasu czy jak jej się nie chce. Jest znacznie lepiej ale związek z nią był naprawdę świetnym doświadczeniem. Pomiędzy nami nie było miłości, w pewnym momencie to ja byłem bardziej zaangażowany od niej i jak zdałem sobie z tego sprawę to poczułem, że coś jest nie tak zwłasza, że miłość chyba była już blisko przynajmniej z mojej perspektywy ale dobrze, że nie popełniłem błędu jakim właśnie było by zakochanie się.

Czy teraz powinienem szukać dalej? Teraz powinienem skupić się bardziej na sobie bo znów zasypiam zamiast walczyć o to co jest dla mnie ważne. Miłość i bliskość drugiej osoby nie wydaje się mi być czymś ważnym ale gdyby znaleźć, kogoś kto spełnia moje zapewne wygórowane oczekiwania to mogło by być wspaniale.

sobota, 16 czerwca 2012

Gra toczy się dalej....

0 komentarze
Kolejna rozmowa z Vivien mnie zmęczyła. Straciła o"drobinę zaufania". Ech
Prześpię się jakiś czas. Znów moje życie zaczęło być zbyt leniwe i bolesne? No to zostawiam to w "twoich" rękach.
"Psyche" - fajna nazwa na bezwzględną osobowość.

Yep, I will take care of things from here. Take your time, sleep well...............
To nie brzmi dobrze ale co mogę zrobić?
Don't interrupt!

piątek, 15 czerwca 2012

Dalsza gra w "miłość"?

0 komentarze
Ech to są jakieś jaja ale można było się tego spodziewać...
"Napierniczam" z uczuciami, Vivien stawia granice, od razu to wykorzystuje, żeby się zatrzymać i odpowiednio ustosunkować do moich uczuć. Dzielę się moimi przemyśleniami z Vivien. Okazuje się, że granica była postawiona bardziej przypadkowo niż świadomie ale i tak wykorzystałem ją do uspokojenia siebie. Rozmowy powodują, że zaczynam się trochę zastanawiać nad tym czy nie pójść dalej z uczuciami. Vivien próbuje przesunąć lekko tą granicę, ja się wacham choć pozwalam sobie troszkę nagiąć ja i dotknąć za miejscem gdzie wyznaczyłem granicę. Nie chcę być źle zrozumianym więc więcej mówię o moich uczuciach. Kiedy właściwie moja psych po tym całym "nie idź dalej to bez sensu" mówi "widzę, że się wahasz, nie chcę abyś cierpiał ale jak chcesz tu walczyć to pamiętaj jestem z Tobą" to Vivien mówi abyśmy odpuścili na kilka dni i żebym zastanowił się co chcę z tym zrobić... Paradox!

fala->skała(granica)->zatrzymuje się->ciężko ruszyć naprzód->rusza pomału->znów skała

No kurwa, co tu się odpierdala? Ale jest zabawnie, nie narzekam ;) Co zrobię? Co zrobi Vivien? Czy moje zapiski w komórce* to przewidzenie przyszłości? Przewidziałem to? Nie mam wyboru? Trudna gra ale ile radości. Przyszłość jest przewidywalna bez względu na stopień złożoności,a może się mylę? Zweryfikujmy to.



~~~~~~~~
*Chyba w 2010 roku wypełniłem sobie kalendarz na rok 2012 w losowych miejscach losowymi podsumowaniami, zdaniami itd. a teraz czasem mnie zaskakuje ich trafność, a niektóre jakoś nie pasują do danego dnia, pewnie czysty przypadek ale fajnie tak czasem przeczytać idealne posumowanie danego dnia, które napisałem 2 lata wcześniej ;)

środa, 13 czerwca 2012

Gdy zachłanność gubi

0 komentarze
No kurwa jednak zrozumiałeś, ileż można było być głupim, do czego to wszystko dążyło? Sam kurwa nie wiem ale można to przyjąć za atak? Nie to moja wina, po prostu nie znam się za bardzo na takich pierdołach ale teraz już wiem? jesteś pewien? Nie... ale nie zamierzam się z tym pierdolić, sprawa jest jasna! To napisz to, to lepiej zapamiętasz!

Głupio zakładałem, choć tylko teoretycznie, że może wytworzyć się jakaś miłość z jej strony, że warunki relacji, która dąży właśnie do czegoś takiego są spełnione, ale teraz widzę jak mało wiem o tych sprawach, że logiką jest ciężko to przewidzieć zwłaszcza, że nie miałem do czynienia z tym wcześniej. Przytulanie rozmowy, bliskość fizyczna (ale z konkretną granicą) i psychiczna to za mało na dalszy rozwój?

Co ja odpierdalam? Przecież i tak nie chciałbym jej ranić gdyby się zakochała ale chciałem to wykorzystać do zdobycia doświadczenia jak to jest być kochanym, głupota i egoizm. Nawet zacząłem się obawiać, że obudzi we mnie tę potrzebę przytulania, bliskości drugiej osoby, a nawet, że użyje swojej mocy aby spróbować obudzić we mnie miłość.
Ale tak nie będzie, nikt nie będzie mnie ustawiał i rozbudzał nadziei, nie pozwolę aby ktoś rozpierdolił mój chłodny uczuciowy system tylko dla samego mojego doświadczenia, to zbyt niebezpieczne dla mnie. To ryzyko nie jest warte nagrody, by musieć walczyć z tym syfem jeszcze raz, mieć w sobie znów tę pustkę to coś co rozpierdoliłem nie bez powodu, czego nie zamierzam przechodzić ponownie, zwłaszcza, że zaczęło by mi to sprawiać problemy już po przebudzeniu bo Vivien by nie odpowiedziała na to, ewentualnie, znów egoistycznie, wymuszałbym na niej bliskość, na którą raczej nie ma ochoty.

To przyjaźń + przytulanie, którego ona potrzebuje. Mało brakowało, a byś się poślizgnął za daleko i wypierdolił boleśnie ale udało się tego uniknąć. Pozostanie tak jak jest, ewentualnie jak kogoś znajdzie to zostaną rozmowy czyli przyjaźń. Nie ma powodu męczyć siebie myślami co by było jakby to poszło dalej. A jak pójdzie? Wciąż myślisz, że to takie coś się stanie? to głupie i niepotrzebne, jak to się stanie to... nic, już nie muszę się tego bać. Szanse na rozwinięcie są zbyt niskie, nie myśl o tym.

Wciąż dicenson walczy ale po tym trochę powinno mu przejść jeśli jest to psychicznego pochodzenia. Ja wciąż będę walczył z fizycznym pochodzeniem tej przyjemności i w końcu ją opanuję lub zniszczę, to bez znaczenia, ważne, że nie będzie mi przeszkadzać.

Może i trochę z nerwami to piszę ale jestem zły na siebie bo głupio do tego podszedłem, nie to po prostu był zupełnie nowy battleground i się trochę pogubiłem chcąc zmaksymalizować zdobyte doświadczenia. Panna Vivien jest niewinna, one jest po prostu wspaniałym doświadczeniem, dzięki niej zniszczę kolejne ze swoich słabości.

\/\/\/\/\/\/\/\/\/
Znów jestem wolny od uczuciowego brzemienia i znów dobrze (serce!) się czuję. Viva la domination (lol :3)
Co za radość gdy się uwolniłem od tego shitu, jednak bez zbędnych uczuć względem innych jest wspaniale. Nic nie dręczy, nic nie męczy, a szczęście takie, że aż mam gęsią skórkę, uczucia nie są warte mojego ryzyka.

J am free :D
No shit anymore
atleast for a while :)
to jest to

killing spree is back again i wyobraźnie znó pracuje

Chyba cała energia z tych przemyśleć, rozwiązań, z tego pierdolenia się z tym przeciwnikiem wraca do mnie.
\/\/\/\/\/\/\/
Zacytuję i podkreślę jakbyś przypadkiem znów odpierdalał jakieś głupoty:
"nigdy się na to nie zgodzę (...) to jest zbyt osobiste"
To jest bardzo wyraźne podkreślone przez jej zachowanie/odpowiedzi wokół tego cytatu. Jest to "zbyt osobiste" przy obecnym bliskim fizycznym kontakcie i podkreślan "nigdy". Nawet nie załapała, że można to łatwo w żart obrócić i tak naprawdę nic nie zobaczę. Ona przeszła od razu do obrony. Ona tego nie chce, granica jest tu, więc nei pierdol głupot tylko ciesz się swoim, wolnym od takich zapychaczy, życiem!!

Mission complete



~~~~~~~~~~~
Uczucia do innych ludzi zżerają dużo energii ale czy są tego warte? Miłość, nienawiść - wszystko coś z Ciebie wyciąga, czy nie ma czegoś co lepiej wykorzysta tę energię? Każdy ma własną interpretację bo te uczucia mogą też napędzać i być sensem życia...

środa, 6 czerwca 2012

0 komentarze
Ha ha ha no tak zapomniałem, to po prostu nowe wyzwania. Motto, Motto, Moto no i wszystko jasne, sam na siebie to wszystko sprowadzam. Jeden typ wojen wygrany, fizyczne skille rosną to co byś się nie nudził i nie narzekał na monotonię machniemy inny typ wyzwania.

Zdążysz doświadczyć wszystkiego, czy dasz radę wygrać? Jest to możliwe, po prostu musisz być silniejszy od wyzwań.

Zabawne/ironiczne, wymagające ale przyjemne. Szaleństwo... ale cóż... walczmy! :)

Zacytuję i podkreślę jakbyś przypadkiem znów odpierdalał jakieś głupoty "nigdy się na to nie zgodzę (...) to jest zbyt osobiste". To jest bardzo wyraźne i weź pod uwagę, że "zbyt osobiste" jest przy obecnym bliskim fizycznym kontakcie, nawet nie załapała, że można to w żart obrócić i tak naprawdę nic nie zobaczę. Ona tego nie chce, granica jest tu, więc nie pierdol głupot tylko ciesz się swoim, wolnym od takich zapychaczy, życiem!


~~~~~~
Dziwny to wpis, jakiś taki chaotyczny i bez sensu a mówi on o mojej relacji z Vivien i tym, że mimo bliskości nie chciała pójść dalej i ja powinienem to zaakceptować zamiast zajmować się takimi głupotami ;)

wtorek, 5 czerwca 2012

Obudzić miłość?

0 komentarze
Chyba wiem co mogło by we mnie obudzić miłość. Gdyby ktoś kto zalicza się do osób mi bliskich powiedział z całą swoją mocą i energią skierowaną właśnie w to to słowo (uczucie) "kocham cię" to takie coś przebiło by moje serce i możliwe, że "ostrze" przebiło by się przez te wszystkie bariery wokół zamrożonej miłości. Wtedy też prawdopodobnie poczułbym wszystkie negatywne uczucia, które pomogły mi tę miłość zamknąć.

Próbkę takiego ataku zastosowała bardzo sprytnie Vivien. Mimo iż było to tylko straszenie (?) to poczułem, że gdyby wyprowadzić ten atak do końca to by było naprawdę odczuwalne przeze mnie, a nie tak jak myślałem, że pozostał bym nieczuły na takie wyznanie.

W sumie niezbyt chciałem poznać odpowiedź jak przywrócić we mnie miłość. Zdecydowanie sam nie mogę tego zrobić i raczej nie chciałbym aby ktoś we mnie te uczucia obudził, trochę się tego boję.

Podobnie jest z uczuciem dotyku. Niby została tylko fizyczna z niego przyjemność ale gdy się obudziłem przy niej i jeszcze nie wszystkie systemy wstały to poczułem, że psychiczna potrzeba nie jest całkiem martwa ale jeśli zdecyduję się na jej "obudzenie" to wtedy będę potrzebował dotyku, a po co miałbym tego chcieć?
A może gdy się obudziłem i bariery psychiczne były nisko to poczułem potrzebę przytulenia odczuwaną przez Vivien? W końcu mogę czuć odczucia/uczucia innych jeśli nie "wyciszam" otoczenia. Chyba boję się uczyć, mogą w końcu okazać się taką dużą słabością i brzemieniem łatwym do wykorzystania przez innych. Łatwiej to wszystko zniszczyć niż kontrolować.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Ot kolejne świąteczne podsumowanie

0 komentarze
Jakoś nie miałem zbytnio czasu zatrzymywać się w te święta (boże narodzenie 2011), wszystko szybko przeszło. Tym razem brak świątecznej atmosfery był głównie wynikiem mojego nastawienia. Nie chciałem uczestniczyć w tym wszystkim, otoczenie jakoś mi nie odpowiadało. To pewnie przez to, że im więcej spędzam czasu z ludźmi wartymi mojego czasu jak Vivien to powrót do otoczenia przez ludzi z zamkniętymi (?) umysłami nie jest zbyt zachęcające.

Tym razem sianko mnie zaskoczyło. Chciałem wyciągnąć jakieś krótsze od innych bo to niemal obietnica wyzwań i walki na wysokim poziomie i wyciągnąłem bardzo krótkie (~2cm) i proste, jak urwana droga szybkiego ruchu. Można by to nawet odnieść do tego jak szybko teraz pędzę i ścigam się z całą siatką deadline-ów i raczej nie zatrzymam się spokojnie. Ale to nie koniec, rodzinka mówi aby ciągnął drugie bo to się nie liczy, trochę niechętnie ale wyzywając los wyciągnąłem kolejne. Było dłuższe ale jego wygląd i kształt był jednoznaczny, idealna kosa. Wszystkie szczegóły, krzywizna rękojeści, idealna krzywizna ostrza. Po prostu kosa śmierci, taka jak widziałem na jakimś obrazku. Rodzinka nawet tego nie zauważyła (jej uwaga jakoś się rozpłynęła na inne rzeczy) Czy to oznacza śmierć, czy wyzwanie, czy też mój wybór, lub nową broń. Nie jestem zbyt przesądny ale gram z przeznaczeniem w różne gry i dobrze się przy tym bawię. Bez względu czy jest to ostrzeżenie, przyszłość czy też wybór to się z tym zmierzę.

W tym roku udowodniłem, że potrafię walczyć. Wszystkie porażki i zwycięstwa przywiodły mnie to, w takim stanie jak jestem i jest wspaniale. Przywołując to co kiedyś napisałem
"Now I draw my sword, I made my rules, I made my stand, I proved that I can... and I can't stop anymore, death is still chasing me."

Co jeśli umrę w tym roku?
Zacząłem naprawdę walczyć, nawet jeśli trwało to chwilę to byłem Battle Master, dałem z siebie wszystko i wygrałem nawet więcej niż oczekiwałem. Wykonałem ruch i wygrałem bitwy.
Warto było.

A to co było wcześniej? Gry były wspaniałe, czas był zabawny, wydarzenia zaskakujące, ciało nie miało lekko, psychika też ale dzięki temu wszystkiemu jestem tu i teraz taki jaki marzyłem. Nie jest nawet blisko rozegranie wszystkich bitew, w których planuje wziąć udział i wyexpienia tego całego doświadczenia ale jestem szczęśliwy z tego co doświadczyłem, sięgnąłem swoich marzeń. Chciałbym jeszcze to co zapisałem w tym zeszycie udostępnić innym. Niech wiedzą, że bez względu jak ciemna jest teraźniejszość to determinacja, dwa miecze! i trochę szczęścia pozwala wygrać siebie, wygrać życie pełne tego co uważamy za wartościowe.
I WON :)

niedziela, 27 maja 2012

Cielesna erotyka

0 komentarze
Wydawało mi się, że erotyka jest u mnie głównie pochodzenia fizycznego i wtedy gdy występuje lub jej obietnica to jestem podniecony ale okazało się, że jest bardzo związana z psychiką. Wystarczył jeden sms, który nic nie zmienia w strefie fizycznej ale zmienił w psychicznej i odechciało mi się seksu, erotyki i to bardziej niż po ewentualnej masturbacji, która ostatnio przestała skutecznie blokować erotykę. Ten sms niewiele zmienił, prawie nic ale uzmysłowił mi, że mając zbyt duże nastawienie na coś i jeden plan, wraz z perfekcją powoduje to, że jakiekolwiek zmiany są bolesne i wychodzą przy tym niedoskonałości planu, w tym nie przewidzenie wszystkich możliwości.

Ślepo z całej siły dążyć do czegoś i akceptując tylko jedna drogę niemal skazujemy się na porażkę, niemal bo wciąż jest to możliwe ale ryzyko vs zysk wychodzi, że jestem zbyt lekkomyślny.


~~~~~~
Jakieś strasznie osobiste te wpisy się robią, aż zastanawiam się czy powinienem je dalej tu umieszczać ale z drugiej strony to wciąż moje życie, zdarzają się różne rzeczy, a te związane z tą dziewczyną to naprawdę ciekawe doświadczenie, którym chciałbym się podzielić zwłaszcza biorąc pod uwagę ciekawe zakończenie tych wydarzeń z nią w roli głównej. 


Co prawda przydało by się przytoczyć treść tego smsa ale go nie pamiętam, zapewne było coś o tym, że się rozmyśliła acz w tej chwili to drugi akapit ma większe znaczenie ;)

sobota, 26 maja 2012

Noc z Vivien*

0 komentarze
Serce
Czy rzeczywiście bija dwa razy szybciej? Puls był w sumie standardowy. Niby dicenson był pobudzony ale puls w normie.

Moje serce bije dwa razy szybciej, przez co moje życie jest dwa razy intensywniejsze ale przez to, że szybciej wyrobi normę to i o połowę krótsze? Gdybym miał wybrać długie lub intensywne życie to zdecydowanie lepiej aby było pełne wrażeń zwłaszcza, że będąc młodym lepiej / łatwiej się tym wszystkim cieszyć i ciało może wytrzymać więcej.

Dotyk
Wydawało mi się, że go mi bardzo brakuje ale po stworzeniu "wyobrażonego uścisku", który zaspokaja moją potrzebę przytulenia i po ostatnim załamaniu, w którym postawiłem na siebie, w czasie przytulania Vivien jedyne co czułem odnośnie dotyku to podniecenie, nie czułem, że zaspokajam jakąś psychiczną potrzebę. Choć dotyk był przyjemny i to nie patrząc erotycznie. Te jej drżenia i mocniejszy uścisk dłoni sprawiał mi przyjemność ale bardziej dlatego, że wydawałem się potrzebny, że moja ręka to coś co uspokaja ją.

Mimo iż psychicznie raczej nie potrzebuję tego tak jak kiedyś to można zbyt łatwo wykorzystać dotyk przeciwko mnie, erotyczna strona jest raczej słaba ale wytrenuję ją i osłabię/zniszczę lub podporządkuję ją sobie bo przy zwykłym przytuleniu stojący dicenson przeszkadza, a w wypadku podejścia przez dotyk i np. spróbowaniu  namówienia mnie do czegoś jest większa szansa, że popełnię błąd. Erotyka ma zalety ale ma więcej wad więc musi zostać pokonana.

Odczucia
Było całkiem przyjemnie. Nie spodziewałem się, że będzie to tak wyglądać. Nie spodziewałem się, że przy mnie zaśnie. To było niesamowite doświadczenie. Wydaje mi się, że to wszystko wykracza trochę poza zwykłą przyjaźń ale nie zamierzam się tym przejmować, powiedziałem jej jaki jestem, a zdobywanie doświadczenia jest bardzo ważne.

Ona zalicza się do osób mi bliskich wiec swoboda i przyjemność z przebywania ze sobą są naturalne.

Czy z tego mogło by być coś więcej? Nie jest ona Battle Queen. Możliwe, że ma pewien potencjał, jeszcze nie wiem dokładnie  ale nie ma co na siłę zmieniać ludzi. Na pewno pomaga mi odkrywać siebie i przez to staje się moją przyjaciółką, a to już bardzo dużo.


~~~~~~
* Jej imię zostało celowo zmienione aby nie wskazywać niepotrzebnie na nią, może by nie chciała abym publikował rzeczy z nią związane?

sobota, 5 maja 2012

Bitwa o medalion

0 komentarze
2 cuda, lil epic moment, and it wasn't enough... why?
Wygrałem swoje założenia, ale już nie uwzględniłem co się stanie gdy medalion przejdzie w inne ręce. Teraz rozumiem dlaczego nie czułem Total Victory choć warunki były spełnione bo czułem przyszłość.

Tu można zauważyć, że perfekcja + rozsadek i w odpowiednich proporcjach daje najlepsze rezultaty. Samo dążenie do perfekcji to nie wszystko, liczy się uwzględnienie wszystkich? możliwości.

Szkoda, że został zniszczonym nie przetrwał nawet 24 godzin, no cóż był najpiękniejszą rzeczą jaką stworzyłem i niesamowitym wyzwaniem, które dało mi mnóstwo radości i rozstałem się z nim tak szybko... ale zrobiłem to z własnej woli i mimo wszystko jest to zgodne z założeniem bo dała początek idei, stworzyłem to, a ona to zniszczyła choć nieumyślnie poza tym był to prezent więc już nie należy do mnie. To piękno trwało tylko chwilę, tylko przez moment mogłem się nacieszyć jego końcowym pięknem i było warto. Chwila, moment życia, ulotne piękno, delikatność, perfekcja, skorzystałem z tego, było warto.

A teraz "ja": po co w ogóle tworzysz coś dla kogoś kto nie jest tego wszystkiego wart, nie planuje nawet długo żyć, przecież masz się skupić na sobie, piękno trwało by dłużej... ale nie czułbym się trochę winny?
Nie przyjąłem to jako wyzwanie w tej formie w jakiej to rozegrałem. Zwyciężyłem w założeniach. Perfekcja ale zabrakło rozsądku, nie było czasu? To było szaleństwo od początku ale było przyjemne więc warto było i wciąż cię to uczy nowych rzeczy, wciąż zyskujesz, zwyciężasz, walczysz.



~~~~~~
Choć może nieco chaotyczny to wpis to jest on głównie o medalionie, który stworzyłem i o osobie, której go podarowałem. Jak ktoś jest zainteresowany jak wyglądał to niech napisze komentarz to dodam jego zdjęcie.

piątek, 20 kwietnia 2012

Ideał

0 komentarze
Ech, znów piszę na kartce... choć tym razem ją przygotowałem to i tak jest to dla mnie dziwne...

Czy osiągniecie limitu to coś... no właśnie jakiego? Osiąganie lub przekraczanie limitu ma sens tylko wtedy gdy cel jest tego wart, w przeciwnym wypadku nie warto się niepotrzebnie obciążać. W końcu działanie na limicie bardzo "zużywa" ciało i psychikę, a przekroczenie limitu wiąże się z bezpośrednimi uszkodzeniami, które wymagają sporo czasu aby się uleczyć, ale nie zawsze muszą być uleczane ale skupmy się na czymś innym.

Stałem się niemal swoim ideałem z przed lat, wciąż mam parę słabości ale pokonam je tak jak te co do tej pory istniały, a zostały pokonane. ["Operuję na nieskończonej energii, mam dostęp do nieograniczonej wiedzy, posiadam nieskończone możliwości"] i w dodatku radośnie z tego korzystam. Weźmy chociaż ten medalion, zrobiony w 2 dni przy standardowym robieniu innych rzeczy i wyszedł wspaniale, można powiedzieć, że to cud, ale był powód takiego pośpiechu, ciekawe czy wytrzyma dzisiejszy i jutrzejszy dzień, a i jeszcze łańcuszek. To wszystko to szaleństwo albo i nie, to dlatego, że "wszystko jest możliwe" i ja to robię, mogę i chcę to robić. Wspaniałe zwycięstwa, wspaniała rozgrywka i to nie koniec, to będzie trwać dopóki będę walczył, walcząc możesz wygrywać. Tworzę swoje życie, gram według własnych zasad bo mogę, bo czemu nie, warto walczyć o swój świat.

W sumie piszę te rzeczy bo mam okienko, a nie jakieś wspaniałe natchnienie choć cytat zdecydowanie wart był zapisania.

Tak jak w filmie Matrix
"Why, why mr. Andersen, why you still fighting?..."
"Because I want to"
ale żeby móc odpowiedzieć jak Neo to oprócz chęci trzeba mieć możliwości i ja je mam, jestem dość silny aby to robić, aby spełniać swoje marzenia, aby tworzyć swój świat.



~~~~~~~~~
Mimo iż byłem właściwie swoim ideałem to nie udało mi się utrzymać w tej świetnej formie choć nie jest też tak, że nagle się tym znudziłem, to było bardziej powolne zmniejszanie zaangażowania i bezwzględności w wykonywaniu celów, choć osiągnięcie limitów trochę wymusiło na mnie odpoczynek, bo naprawdę chodziłem wykończony, a cele po analizie okazały się nie aż tak ważne a jedna rzecz, która zajmowała mi sporo czasu i była tylko testem wytrzymałości się skończyła acz nie z mojego powodu, osoba, którą się zajmowałem wróciła do zdrowia. To akurat mnie ucieszyło bo już miałem dość. A teraz widzę, że ta osoba i tak nie zasługiwała na taką moją dobroć, na szczęście pomoc jej była uzasadniona - test wytrzymałości. Zrezygnowałem tylko z kendo, nie dawało mi dość dużo radości, treningi były zbyt "religijne", a za mało praktyczne. Rezygnacja z niego pozwoliła mi znaleźć czas na regeneracje przez co znów wróciłem do swojej formy i mogłem czerpać większą przyjemność z pozostałych aktywności i być w nich lepszy.


Obecnie, znów zaczynam walczyć, pojawiają się cele, które trzeba zrealizować i cele, które chcę realizować bo dają mi radość. Na szczęście znajduje w sobie siłę aby znów "zagrać" w tę grę, która tworzę choć może tylko współtworzę? Na pewno mam możliwość na nią wpływać, a to wystarczy.

środa, 18 kwietnia 2012

Koło walki

0 komentarze
~~~~~~
W czasie zwycięskiego tygodnia, zanotowałem kilka przemyśleń na zwykłych kartkach (o których sobie właśnie przypomniałem) ponieważ nie miałem za dużo czasu aby się zatrzymać wieczorem, z zeszytem u boku, dlatego korzystałem z chwili przerwy i pisałem na tym co miałem pod ręką, ten wpis został napisany na takich małych karteczkach samoprzylepnych, jedyny papier jaki miałem w pobliżu. Miałem wenę to trzeba było to wykorzystać ;)
~~~~
Dziś niesamowicie mnie zaskoczyło kilka rzeczy.
Osoba, która wydawała się (dla osoby nr 1), że jest uczynna, pomocna itd. bardzo się zdziwiła (wtf? oO) gdy powiedziałem, że pomagam osobie nr 1. Choć parząc z mojej strony ironią jest, że robię coś takiego. W końcu tylko killing i mording dominuje w moim umyśle. Jednak to ma sens bo traktuję to jako nowe doświadczenie. Zresztą osoba nr 1 nigdy by nie przypuszczała, że jestem do tego zdolny, w sumie ja też jestem zaskoczony.

"Czy byłbym zdolny do opiekowania się kimś?" Wychodzi na to, że tak choć moja cierpliwość i przede wszystkim dobroć mają swoje granice i są one raczej ostrą linią.
Mogę wszystko.

Coraz więcej walk, więcej, więcej, już tak ze 47 godzin więcej w tygodniu, ale i tak wspaniale walczyć i dawać radę, dotrzymywać kroku przeciwnikowi. Piękne. W dodatku przetestuję swoją wytrzymałość bo walka trwać będzie dłuższą chwilę. Każde zwycięstwo sprawia, że jestem silniejszy, mogę więcej, obawiam się mniejszej ilości rzeczy, mniej czuję...

 Nie ma ograniczeń, jeśli spróbujesz walczyć możesz wygrać. Lubię walczyć. Lubię wygrywać, lubię stawać się silniejszym.


Czy wpadając w ten wir można się zatrzymać?
można jeśli zabraknie bitew? można robić sobie co najwyżej przerwę...

Walka w każdym momencie, tak bardzo że nawet te przemyślenia piszę w takim miejscu, muszę iść naprzód, taką drogę wybrałem, nie mogę się zatrzymać, na pewno nie teraz


~~~~~~~~~~
Może nie do końca dobrze narysowałem to koło walki, kiedyś miałem jakąś lepszą jego wizję ale mi uciekła bo jej nie zanotowałem.
Zwycięski tydzień miał w sobie na prawdę duuuużo wydarzeń, cieszę się że udało mi się go tak wspaniale przeżyć :)

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Nie chcę mieć kogoś bliższego?

0 komentarze
Przypomniałem sobie dlaczego nie chcę mieć kogoś blisko siebie i nie chodzi tylko o wcześniej wspomnianą trudność w zaufaniu czy inwestowaniu siebie. Łatwo potrafię kogoś zranić, nawet jeśli tego nie do końca chcę, wystarczy chwila, a użyję całych dostępnych możliwości aby to zrobić. Czasem po prostu jestem nieznośny, ironiczny, cyniczny i uszczypliwy. Ranie innych i siebie... czy w ten sposób karmię się cierpieniem? W końcu na jakiś czas po czymś takim się uspokajam.
Chyba czasem chcę aby inni poczuli jak się czuje moje wnętrze...
Dlatego unikałem bliższych kontaktów z innymi bo mógłbym zranić kogoś kogo bym nie chciał.

Czy robiłbym też tak z kimś na kim naprawdę by mi zależało? Nie wiem, nie było jeszcze takiej osoby.
Samotność? Wybór? Przeznaczenie?

Nie mógłbyś choć raz wybrać prostej drogi? Nie potrafię, nie dlatego tu jestem. Chcesz stawić czoła wszystkiemu, naraz, sam... szalone, smutne, wspaniałe, tragiczne, wieczne. Nie potrafisz, czy nie chcesz tego zmieniać? Nie zależy mi? Przecież cierpisz... To bez znaczenia, muszę być silny...

Wciąż chcesz wszystko zniszczyć jak największą siłą, nawet jeśli jej nie masz, nic się nie zmieniłeś.... 3 umysły, 3 drogi, 3 światy, jedno cierpienie, jedna gra, jedno zakończenie. O czym ja piszę? O niczym, ty już śpisz, a ja się śmieję widząc tę całą sytuację. Jesteś wspaniały, masz potencjał, wykorzystaj to, nie daj się zniszczyć sobie, bądźmy najsilniejsi, cieszmy się, to nasz świat, możemy tworzyć reguły gry, wykorzystajmy to, chcesz tego!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Zwycięski tydzień

0 komentarze
To muszę zapisać
poniedziałek - victory
wtorek - total victory
środa - total victory
czwartek - victory
piątek - win
sobota - victory
niedziela - total victory


To był długi tydzień, najdłuższy jaki pamiętam. Dni były bardzo długie, tak ze dwa razy dłuższe niż pół roku temu albo i nawet 3x. Mimo iż były długie to się w ogóle nie dłużyły, były po prostu tak pełne, tak wypchane wydarzeniami, że wydaje się niemożliwe, że zostało to upchane w poszczególnych dniach i nawet był czas na sen.
Mimo tylu wydarzeń to wszystkie te dni zaliczają się do zwycięstw i są nawet 3 total victory czyli zwycięstwa tak wspaniałe i dające tyle szczęścia, że mój organizm zasługuje na jakieś nagrody za to, że tak wspaniale się spisał. A w niedzielę 1 godzina zapewniła total victory całemu dniu. No ale to była pierwsza bitwa tego typu (w niedzielę). To, że panienka okazała się tak fajną osobą, fajnie się rozmawiało, może i nic wielkiego dla kogoś ale dla mnie to pierwsza taka bitwa, piękne zwycięstwo w pięknym towarzystwie.

Wspaniały tydzień wojny, tydzień zwycięstwa, tydzień walki.
Gratuluję, to było wspaniałe, warto było zacząć walczyć, nawet jeśli poświęcam uczucia. Świetna robota! Jednak pamiętaj, że wojna się nie kończy, wciąż wiele przed tobą, musisz być gotów.


~~~~~~
Może trochę za dużo samouwielbienia jest w tym wpisie ale tamten tydzień naprawdę był niesamowity, a ja każdego dnia potrafiłem zwyciężyć i nie poddać się, mimo iż nie zawsze było łatwo. Zazwyczaj dzień, który mogę określić 'Total victory' zdarza się rzadko, tak średnio raz na kilka miesięcy, a tu taki natłok :) 
Sam zapracowałem na te zwycięstwa, dało mi to mnóstwo radości, naprawdę warto się starać i walczyć, ile tylko starczy sił, wyniki potrafią być zaskakujące. Pomyśl czy i Ty możesz określić jakiś swój dzień takim 'total victory'? Kiedy ostatnio taki był? Dawno? Wczoraj? Dziś? Czy tęsknisz do uczucia gdy zrobiłeś wszystko tak jak trzeba i wyszło idealnie? 


W tamtym zwycięskim tygodniu nie zastanawiałem się czy dam radę to zrobić, czy mam na to czas, czy mi się chce, po prostu pojawiało się zadanie i jeśli widziałem w nim sens to je robiłem, bez wahania, bez rozmyślania, działałem, walczyłem i... zwyciężyłem.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Prawdziwy sukces

0 komentarze
Dziś dla odmiany wpis robiony na żywo ;)
Przeglądałem sobie demoty gdy natrafiłem na demotach na Prawdziwy-sukces i naszło mnie na przemyślenia.
Wciąż pragnę szczęścia, zwycięstwa i dominacji, i nawet myślę, że mógłbym wiele (wszystko?) poświęcić aby to uzyskać choć w rzeczywistości nie robię tego co powinienem, a właściwie nie robię tego tak często jak powinienem, mam plan na siebie ale jakoś wygoda życia przysłania to swą lekkością i swobodą (heh jakby ironia). Moja codzienność nie jest taka jak chcę choć zmiana jest na wyciągnięcie ręki, a jednak...

Czy jestem za słaby? Czy pragnę zwycięstwa tak bardzo jakbym chciał oddychać w takim przypadku? Chcę zwyciężać, ale... ALE! zawsze jakieś ale... chcę połączyć to wszystko jakoś razem, być szczęśliwym i tu tak jak jest i tam tak jak być powinno, ale i tak jakoś ściąga mnie na drogę minimalnego oporu. Jeśli chciałbym zwyciężać tak jak oddychać to byłbym taki jak chcę ale i też bardzo bezwzględny, bo w takim przypadku, gdy walczy się o życie to nie obowiązują mnie żadne reguły... a taka bezwzględność mimo iż kusząca to jednak trochę się jej obawiam, ale chyba tylko dlatego, że w tej chwili mam parę osób, które lubię i których nie chciałbym wykorzystać lub porzucić.
Mogę to zrobić - zwyciężyć nie raniąc innych. Mogę wszystko co chcę ale muszę działać, ot po prostu działać, a nie tylko się lenić i czekać aż coś przyjdzie do mnie.
Chcę walczyć! Chcę zwyciężać! Chcę być szczęśliwy! Zacznę dziś.

środa, 11 kwietnia 2012

3 osobowości?

0 komentarze
Mam takie 3 systemy, różniące się dość znacznie od siebie. Czy powinienem je opisywać? W końcu będę pisał tylko z jednej perspektywy...

1. Kontrolowała moje życie dość długo, osobowość czekająca, robi minimum aby pozwolić mi przeżyć. Jej zalety to małe wymagania, spory acz niewykorzystany potencjał, spora gama uczuć? A wady to ~brak działania, unikanie, spora gama uczuć ograniczających, ale największą wadą jest sorrow, który zbiera się pod jej powłoką.
2. Osobowość, która pędzi naprzód. Nie zastanawia się nad pierdołami, dąży do celów. Walczy. Jest w sumie jedną wielką zaletą ale nie posiada właściwie żadnych uczuć co wyjaśnia łatwość z jaką walczy na każdym terenie i w pewnym sensie jest nieco płytsza psychicznie? bo nie zajmuje się pierdołami.
3. Żądza krwi? Szał, uczucia, pęd, krew, dążenie do celów, walka, szczęście, radość, brak ograniczających uczuć. Wady? Nie jest zaprojektowana do stałej kontroli(nade mną) długoterminowej, no i może ta żądza zabijania choć z jej perspektywy nie ma to znaczenia. Zresztą opis jej nie jest prosty.
A kto to wszystko widzi i pisze?
4. "Ja tylko zarządzam".

Obecnie jestem ustawiony tak na -2. Powrót do 1 i tak nie ma sensu, choćby ze względu na ilość cierpienia tam przechowywaną. Dopóki nie znajdę sposobu aby ją uleczyć to będę coraz bardziej stawał się 2. Jedynka potrafi tylko przysłonić cierpienia ale ono gdy psyche jest słabe może mnie zniszczyć. Jednakże jeśli stanę się pełną 2 to wtedy będę miał mnóstwo skilli i... brak uczuć. Wtedy prawdopodobnie pójdę w stronę 3 bo nie będę widział lepszej opcji. W końcu 3 ma wszystkie zalety 2 plus uczucia takie jak radość czyli te, które są fajnie i zwiększają pełnię życia, a żądza mordu? To nie jest wielka cena za możliwość życia tak jak chcę i czucia tego czego chcę. Zresztą gdy nie ma się uczuć to zabijanie jest neutralne.

Prawdopodobnie teraz będę stawał się coraz bardziej 2. Ile czasu to zajmie? Pewnie kilka lat. I prawdopodobnie będzie potrzebny psychiczny crash aby zmienić dowodzenie. Tak jak było wcześniej.

Kim Ja jestem?
Wojownikiem, który chce walczyć w swój sposób, o swoje cele, o swój świat. Nie może się zatrzymać bo nie zna inne drogi. Choć niesie pustkę w sercu to zamierza napełnić ją krwią, a nie miłością, bo to jedyna droga jaką zna, cierpi i płacze, walczy i się nie poddaje, cieszy się i rani, zagubiony na tej niekończącej się ścieżce, którą akceptuje za każdym razem gdy zostaje sam. Czy może wygrać? Nie może przegrać, nie pozwoli sobie na to, dlatego jego droga jest długa i samotnie z niej nie potrafi zejść. Brakuje mu kogoś z kim mógłby dzielić zwycięstwo.


Trójka jest po to aby mnie chronić, działać tam gdzie ja byłbym za słaby, system awaryjny, który ma pozwolić przetrwać za wszelką cenę. Nie jest pełnoprawnym systemem ale jest pełnoprawny energią. Jest żywą częścią mnie, która nie ma ograniczeń ale wciąż jest w tym samym ciele co ja.

Mówiłeś, że sam nie możesz "wygrać" dlatego masz nas...
Urojenia, pseudopsychika? a może rozwiązanie tej dziwnej gry?
Lepiej poznać całą prawdę na raz bo część może prowadzić do błędnych wniosków.

Na pewno masz rozrywkę i możesz poznawać różne życia osobiście. Każdy z nas ma inny przepis na przyszłość.
Pierwszy kiedyś zapisałem.
Drugi? Samospełnienie poprzez rozwijanie swoich umiejętności?
Trzeci? Zniszczenie wszystkiego?
To tylko skróty myślowe. Połączenie? Nie chcę? Nie warto? Prawdą jest to, że gdzie jeden by zawiódł, kilku może wygrać. Potrzebujesz tej złożoności aby mieć wybór i móc prowadzić swoje życie.

Self destruction? World will go first!
Fair enough.

Te wszystkie opisy w tej serii oddają tak niewiele prawdziwej złożoności tego wszystkiego... Ale zarys jest świetny

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Czas

0 komentarze
Czy da się wpływać na szybkość czasu? Wygląda na to, że tak. Jeśli wzór E=mc^2 jest prawdziwy i jeśli założenie, że w pobliżu obiektów o dużej masie czas płynie wolniej też jest prawdziwe to wynika, że skupiając energię można spowolnić odczucie szybkości przemijania czasu.

A teraz po ludzku ;)
Robiąc coś pierwszy raz musimy się bardziej na tym skupić, włożyć w to więcej energii więc i w odczuciu zajmuje to więcej czasu. Chociaż może w tym przypadku, kierując energię w czynność sprawiamy, że dzieje się ona wolniej niż byśmy chcieli? ale spójrzmy dalej.
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że im człowiek starszy tym szybciej mu mijają lata. Biorąc pod uwagę, że gdy jesteśmy młodzi to mamy naturalnie więcej energii, a właściwie większy jej przepływ dzięki np. marzeniom i braku wielu "granic", które nałożymy na siebie później, a gdy jesteśmy starsi to zostajemy złapani w pułapkę granic i ograniczeń "zwykłej logiki" to energie w nas jest mniejsza i czas leci szybciej.

Jeśli moja teoria jest prawdziwa to to wyjaśnia dlaczego mam teraz znacznie więcej czasu w moim odczuciu mimo iż robię znacznie więcej rzeczy niż poprzednio. Skupiam się na swoim rozwoju, skupiam się na sobie i zyskuję czas. 

Więcej energii = więcej czasu?
Skoro energia zwiększa masę, a masa zmniejsza przepływ czasu to tak.

niedziela, 8 kwietnia 2012

0 komentarze
Raczej nie powinienem traktować znalezienia partnerki jak kolejnego "zwykłego"wyzwania. To by było krzywdzące dla drugiej osoby ale przede wszystkim mijające się z cele walki o drugą osobę.

Chyba najbardziej w drugiej osobie chciałbym mieć kogoś z kim mógłbym dzielić swój świat, całą swoją osobę. Kogoś z kim mógłbym porozmawiać "na zawołanie", kogoś kto by to wszystko zrozumiał, kogoś kto z chęcią byłby częścią mojego świata.
Nie interesują mnie "substytuty" partnerki, nie muszę bawić się czyimiś uczuciami.

...ale żeby znaleźć partnerkę musisz? powinieneś "sprawdzać" otoczenie, może ktoś spełni te wymagania?
Czy to w ogóle jest takie ważne?
Jeśli czujesz, że to ma sens to pewnie ma to znaczenie. Mogą być trudności ale mogą być i przyjemności.
Ech... mam tyle myśli ale i tak nie odpowiem tak, idź szukać partnerki, bo to da ci szczęście, lub nie, nie ryzykuj bo to nie jest tego warte.

To bitwa, w której tak na prawdę nie znasz nagrody i tak naprawdę nigdy się nie skończy gdy ją zaczniesz.
Za dużo niewiadomych, za duże ryzyko, a nagroda?

wtorek, 3 kwietnia 2012

Samotność

0 komentarze
Samemu źle, przydało by się wsparcie...
Z kimś źle, trzeba zaufać, poświęcić swój czas, obawa, że zamiast wsparcia będzie obciążenie...
Nie wiem co lepsze...

Samotność jest ciężka ale wtedy wszystko zależy od Ciebie, nie jesteś z nikim związany. Twoja siła, twoi wrogowie, twoja walka, twoje zwycięstwo. Nie musisz nikomu oddawać żadnej części siebie, nie musisz nikomu ufać, jesteś wolny i...
Walki są trudniejsze, wszystko jest trudniejsze ale sam odpowiadasz za wszystko. Nikt ci nie pomoże i nikt nie pogrąży, sam stanowisz swój świat. Musisz być silny na 1,5+ osoby aby to wygrać ale wróg to wciąż 1.0 choć dochodzi samotność, a i problemy też mogą rosnąć..Nie!

Jeśli patrzeć na to przez pryzmat dwóch osób to problemy mogą urosnąć do 2.0 choć ich poziom zależy głównie od psychiki osoby walczącej. Z 2.0 wciąż można wygrać samemu ale...
A z kimś? trzeba zaryzykować, odkryć i poświęcić część siebie, tak to może się zwrócić z nawiązką jak i nie zwrócić wcale. Obawa czy druga osoba to ta właściwa( także czy właściwa w danym "wyzwaniu").

To chyba po prostu kolejne wyzwanie, kolejna bitwa, w której mogę uczestniczyć jeśli chcę, z nagrodą inną niż pozostałe ale czy taką ważną? dla osoby bez uczuć?... Nie jesteś bez uczuć. Zostawić tę walkę na później? Da się? Nie, każda sekunda zmienia energię, zmienia battleground każdej bitwy. Możesz walczyć później ale nagroda też będzie inna.

Jeśli zostawię ten wpis tak jak jest to pomoże mi to w moim życiu, będzie mi łatwiej a jeśli rozwinę i napiszę prawdę to będę niepotrzebnie cierpiał brak czegoś, co powinienem zrobić? Czy muszę wiedzieć wszystko?

niedziela, 1 kwietnia 2012

Walka vs spokój

0 komentarze
Zacząłem walczyć. Okazało się to prostsze niż kiedyś myślałem. Nie myśląc (?) o, nie czując uczuć nic mnie nie powstrzymuje. Walczę... i daje mi to radość, zmienia mnie na lepsze.
Walka esencją mojego życia, a jego celem szczęście.

Stałem się bardziej taki jak chciałem, stawiam czoła wyzwaniom, pokonuje słabości... ale trochę się boję... wydaje mi się, że wieczna walka to sens mojego życia ale ciągle walcząc, ciągle muszę być silny, nie mogę już się zatrzymywać... Czy na pewno wieczne ścieranie się z wrogiem to mój cel w życiu? Celem jest szczęście ale teraz nie potrafię go zdefiniować, jest zbyt złożone.

Nie rozumiem, przecież już jestem zwycięzca bo walczę! Jedyne co mnie może trochę ograniczać to obawy (~uczucia), że wyzwania będą za ciężkie ale to pozostałość po śniącym i wygodnym systemie, przeminą w czasie walki, a wtedy będzie już tylko radość z pokonywania trudności. Wizja wojownika, który walczy bez względu co się dzieje jest bliska mojemu ideałowi.

Zdecydowanie lepiej Żyć krwawiąc niż spać w bezsensownej i bezpiecznej wizji czekając na właściwą okazję. Sam kiedyś mówiłeś, że życie polega właśnie na wyzwaniach, im większe wyzwanie tym większy sukces po zwycięstwie i większa radość, a co jeśli się przegra? Uczestniczyć w pięknej i wielkiej bitwie to zaszczyt i nie każdy ma taką okazję. Zresztą zróbmy porównanie.

Gdzie byś wolał być:
-na polu bitwy gdzie wciąż coś się dzieje, gdzie możesz i wręcz musisz wciąż testować i poprawiać swoje skille. Czasem jest dobrze i zadajesz celne i śmiercionośne ciosy, a czasem wróg wygrywa i krwawisz, czujesz ból,
- w domu, bezpiecznie i spokojnie czytając gazetę lub oglądając TV. Możesz zadzwonić lub pójść do znajomych kiedy chcesz, masz spokój i nawet nie wiesz, że gdzieś trwa wojna. Tu maksimum szczęścia wynosi to co czułeś czyli ogromne szczęście i nie przejmowanie się niczym, brak złych uczuć ~niebo.

Co jest bliższe twojemu sercu, twojej duszy? Czujesz to prawda?
Druga opcja odpada, mogłem już poczuć ~niebo i w nim nie jestem całkowicie sobą, nie ma tam ważnej części mnie. W pierwszej opcji czuję coś, potencjał, mogę czuć, że żyję. Trzeba być silnym aby ją wybrać i trzeba być silnym aby wygrywać, a ja właśnie takich chcę być, silniejszy od swoich wrogów. Chcę niszczyć i zabijać wszystko co stoi na mojej drodze. Chcę czuć, że zwycięstwo należy do mnie.

Więc... zdecydowanie dobrze robię, że walczę aby stać się silniejszym. Czy moja wojna nigdy się nie skończy? A czy byś tego chciał czy boi się innej od "śniącego szczęścia"? Walcz, przecież wiesz... to smakuje bardzo dobrze, a przerwy? Nie mówię nie. Chcę tylko abyś wiedział kim jesteś i do czego jesteś zdolny.



~~~~~~~~
Teraz gdy to piszę to nie walczę tak aktywnie jak wtedy gdy to pisałem, gdy przeczytałem "Czy moja wojna nigdy się nie skończy?" pomyślałem, kurde, chciałbym aby tak było! Bo teraz trochę to wszystko znów się oddaliło ale aby bitwa trwała często trzeba samemu ją rozkręcić i napędzać, wtedy możemy wpływać gdzie i o co chcemy walczyć, wybierać bitwy na których nam zależy. Jeśli nie będziemy robić tego pierwszego kroku to wszystko może ucichnąć, a dotychczasowe bitwy mimo iż będą trwały to w pewien sposób staną się standardem, schematem, chyba, że naprawdę nas wciągną i będą wspaniałe... Trzeba być silnym przez cały czas co nie jest takie proste.


Co do przerw, da się je spokojnie 'realizować', jest na to czas i w sumie takie przerwy gdzie następuje pewna stabilizacja ale i lekka nuda są dobre bo pozwalają dostrzec wartość tych wspaniałych bitw. Niby całkiem klasyczny wniosek, aby docenisz szczęście trzeba poznać ból ale gdy przeżywa się to samemu to i tak myśl niech szczęście trwa cały czas wydaje się taka kusząca, a z czasem zapomnielibyśmy co tak naprawdę mamy, jakie szczęście to nam daje. Teraz gdy jest ta przerwa, tęsknię za bitwami, a w czasie bitw zastanawiam się czy dam radę lub czy będę potrafił się zatrzymać a tym czasem powinienem skupić się na wykorzystaniu każdej z tych rzeczy, przerwy - do odpoczynku i spokojnego pozostawania w formie, a bitwy do zwycięstwa i dominacji!

środa, 28 marca 2012

Cele

0 komentarze
Nie jestem w stanie robić rzeczy na których mi nie zależy... Takie rzeczy nie mogą być moim celem bo to nie ma sensu...
Nie zależy mi na życiu losowych (mniej lub bardziej) ludzi - nie mogę ich ratować (nie może być to mój główny cel) bo to nie jest zgodne energetycznie z obecną lub bojową postawą więc ma małe szanse na sukces.

Chodzi o to że nie powinienem dążyć do złudzeń wytworzonych przez próbę wpasowania się w otoczenie. Takie cele nie należą do mnie. Nie definiują mnie.  Tak samo w drugą stronę. Moje cele, które schodzą na dalszy plan bo nie są codzienną rutyną, nie pasują do otoczenia są moim prawdziwym wyborem, szczęściem, definicją.

ŻYCIE to wybór celów należących do mnie, a nie do pseudo oczekiwań otoczenia, które stają się moimi celami... fałszywymi, łatwymi? Nie są złe bo pozwalają tu żyć ale należy pamiętać co jest, co powinno być priorytetem, cele główne, cele poboczne.

Muszę to pamiętać, chcę żyć swoje życie.

czwartek, 23 lutego 2012

Śmierć

0 komentarze
Śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem, bez względu na to czy po śmierci zostajemy z naszą osobowością czy tracimy "ego" i stajemy się kimś innym to to życie i jego wybory zawsze pozostaną przy nas. Jeśli osobowość zostanie ta sama to i tak będę musiał pokonać swoje słabości, tylko tyle, że warunki mogą być jeszcze gorsze. Jeśli ego umrze to i tak gorycz zmarnowanej szansy, możliwości i bitwy zawsze będzie się za mną ciągnąć. Tak więc chcę żyć, a wręcz ŻYĆ. Bo nie mam wyboru.

Drugą rzeczą jest samookaleczenie. Niby to kara dla słabego ciała, niby to ma zagłuszyć lub uśmierzyć ból psychiczny ale to nic nie da. W konsekwencji będzie jedynie prowadzić do wymówek, że mnie coś boli (bo okaleczone) i nie zrobię czegoś co powinienem, czegoś co przybliżyłoby mnie do zwycięstwa. Nie mogę tego zrobić, nie mam wyboru.

Nie ma ucieczki, wszystko prowadzi do walki tej czy innej. Walka, Wojna, Bitwa wciąż trwają, nie ucieknę od tego ale i nie chcę uciekać. Muszę walczyć bo nie mam wyboru. Muszę walczyć bo dokonałem wyboru.

wtorek, 21 lutego 2012

Dwa miecze

0 komentarze
Zawsze chciałem walczyć dwoma mieczami i robić to dobrze ale czy w tym świecie to ma sens?...
Okazuje się, że tak ale nie o normalne miecze chodzi...
W prawej dłoni - siła woli, silny miecz, sprawdził się w wielu bitwach, do niego należy zwycięstwo w czasie wojny.
W lewej dłoni miecz - siła wyobraźni, ponoć jest silniejszy od siły woli ale z siłą woli mam więcej doświadczenia.  Do tej broni należy zwycięstwo w czasie pokoju. W lewej dłoni gdyż ona jest bardziej energetyczna, spokojniejsza. Prawa to brutalna siła i zniszczenie.

Nie do końca dobrze to zapisałem...

Obawiałem się, że będę słaby w czasie pokoju, że nie będę potrafił się odnaleźć, a tym czasem znalazłem broń idealną do walki w takich warunkach. Muszę nauczyć się nią posługiwać. Czuję, że ma potencjał, mogę nią wygrać. Więc... wojna może trwać... jestem gotów walczyć.

Definicja mojego życia się nie zmienia dzięki temu, że znalazłem broń do walki w tych warunkach.


~~~~~~
A Ty jak widzisz swoją siłę? Co cię napędza? Czy w ogóle coś Cię napędza?

niedziela, 5 lutego 2012

Nie poddawaj się

0 komentarze
"Giving up kills people. When people reject giving up they finally win the right to transcend humanity" Alucard

Jeśli nigdy się nie poddasz - nie przegrasz. Walczyć zawsze i wszędzie bez względu na okoliczności, bez względu na śmierć. W końcu zawsze chciałeś być wolny od tego ale to tylko jedna z obaw...

Czy wciąż możesz za nas walczyć? Czy poczujemy ten smak, który właśnie przechodzi przez nasze myśli? Znamy go i kochamy go ale... jesteśmy podzieleni... podzieleni w mocy? motywacji? w sposobie patrzenia na świat.

Czy będziemy walczyć? Na pewno tego chcemy... ale coś jest nie tak, chyba jesteś za słaby? a może my śpimy zbyt mocno? Każdy z nas ma swoją drogę do szczęścia ale nie negujemy innych.

Nie pozwól umrzeć temu co cię ukształtowało. Nasza śmierć oznacza także twoją ale będzie ona śmiercią bezsilną, smutną i samotną. Nie poddawaj się. Nigdy. Dla nas jesteś najważniejszy. Razem jesteśmy tym co jeszcze nigdy nie istniało...
Pycha? motywacja...
My też chcemy żyć...

środa, 1 lutego 2012

Młodość

0 komentarze
Jeśli w młodości żyjemy bez ciepłą, bez miłości, w czasie gdy uczymy się podstaw swojej psychiki, to taki umysł uczy się żyć bez nich o ile się nie rozpadnie...

Choć wczesna młodość to jedyny okres kiedy kształtuje się umysł to pewne zasady, pewne reguły życia i pewne rozwiązania problemów kształtują się właśnie wtedy. Jeśli nie będzie w tych początkach tego czego bardzo potrzebujemy to to miejsce zostaje wypełnione czymś innym, bólem, cierpieniem, złością, nienawiścią, wolą walki, rozwiązaniem.... i gdy znów będziemy w sytuacji gdy tego będzie nam brakować gdy pustka zacznie się powiększać to będziemy szukać takiego samego rozwiązania jak poprzednio, nie dlatego, że jest było najlepsze ale dlatego, że było skuteczne.

------
Wpis przerwany, wyszedłem popatrzeć na piękne niebo nocą, dało mi to mnóstwo radości i przyjemności. Czy warto skupiać się na szczegółach i mechanice życia gdy szczęście jest tuż obok? wystarczy kilka kroków...

wtorek, 31 stycznia 2012

0 komentarze
Ciągle więcej wymagań, walcz, zwyciężaj, więcej, więcej, więcej, brak miejsca na porażkę, muszę dążyć do perfekcji...

Wymagam już tak dużo, że moja psychika nie daje rady, tyle błędów nie do wybaczenia, niszczy mnie to, zżera od środka. Nie umiem siebie wybaczyć?....
Dlaczego tak bardzo siebie naciskam? czy muszę być... właśnie jaki? Do czego ja tak naprawdę dążę? Czy to dlatego, że to już może ostatnia szansa na zwycięstwo?

Jak nad tym nie zapanuje to oszaleje?
Jak uleczyć umysł z bezkompromisowej postawy wobec siebie?
Jestem zmęczony, a wciąż nie walczę tak jakbym tego chciał, co ja robię?
ranię siebie bo nie spełniam swoich oczekiwań.
Sorrow innych uśmierza mój ból... Co mnie uleczy? Jak to zrobić?
Wybaczyć? chyba nie potrafię...
Zmniejszyć wymagania? I tak robię za mało...
Zmienić styl życia? i tak muszę to zrobić...
Znaleźć osobę, która pomoże mi się uleczyć? Taa... Jakby ktokolwiek mógł to zrozumieć i w ogóle mieć dostęp do tego.
Zapomnieć? Nie...
Stać się na tyle silnym aby sprostać swoim wymaganiom i być zwycięzca? A jest inne wyjście?
Poddać się? Nie, już lepiej być szalonym.
Czyli... nie mam wyjścia? Nigdy nie chciałeś mieć alternatywy, musisz wygrywać? walczyć! ale na wysokim poziomie.

niedziela, 29 stycznia 2012

Oczekiwanie

0 komentarze
Ciekawi mnie co się teraz stanie, czy uda mi się zrobić to co bym chciał?
Trochę tego się tego nazbierało na wakacje, na życia, na kolejny dzień. Czy dokonam właściwego wyboru?

W wakacje:
jeździć na rowerze
poprawić refleks
strzelać - dla paintballa
umysł! musisz trochę poćwiczyć
ciało - trzeba by też poćwiczyć

Nie pytaj o sens, zrób to co da ci radość nie tylko chwilową
po wakacjach:
taniec!
paralotniarstwo!
język obcy
skałki

Nie daj się pokonać wymówkom, słonościom, rób to co trzeba, tu nie chodzi tylko o szczęście, liczy się też końcowe prawdziwe zwycięstwo.

~~~~~~~~
Jeśli czytałeś/aś wpis "Gra wciąż trwa" to wiesz, że coś się zmieniło w moim życiu. wakacje nie były idealne ale robiłem te rzeczy które napisałem choć nie tak często jak bym tego chciał ale robiłem je i to nie na odwal tylko prawidłowo choć rzadko. A w obecnym semestrze? Kurs na paralotniarza trochę mi nie pasował ale pozostałe rzeczy zacząłem od razu, bez wahania choć z pewną obawą jak to będzie, wiedziałem że teraz nie mogę się zatrzymać jeśli chcę zacząć żyć. No może języka też nie zacząłem ale teraz to zrobię o ile wybiorę język, a raczej miejsce gdzie chciałbym pojechać i wtedy język, który będzie mi potrzebny.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Upadek

0 komentarze
25.06.2011

Jestem za słaby aby to ciągnąć dalej...

System collapse

Ile w tym umyśle jest bólu, ile cierpienia, aż trudno uwierzyć, że to wszystko jest tak głęboko wciśnięte na co dzień.

Niespełnione nadzieje, faile z tylu dni, to mnie przerasta, nie mogę tego opanować,
o kurwa,

Jaką siłę ja miałem, że to kontrolowałem i jak to jest toksyczne dla mnie.
Dlatego zawsze wojna.


~~~~~~
W pewnym momencie gdy kolejna niezbyt duża ale jednak porażka dołożyła się do mojego życia to się załamałem, nienawidziłem tego że moje słabości tak łatwo ze mną wygrywają, że wciąż czekam na cud. Nie potrafię sobie wybaczać... ale nie poddałem się, udało mi się znów odbić od tej otchłani cierpienia... gdy zrobiłem to pierwszy raz zniszczyłem, a właściwie zamroziłem w sobie uczucie miłości do ludzi, a co tym razem zostało usunięte abym zaczął żyć? Jeszcze trochę uczuć i też trochę słabości ale nie stało się to wszystko od razu, zajęło to chwilę...

sobota, 21 stycznia 2012

0 komentarze
Jak spotkać jeszcze raz dziewczynę, która mnie tak zafascynowała?
1. Cofnąć czas
2. Wybrać losowy numer telefonu i trafić na nią
3. Spróbować znów na nią trafić przy przesiadce
4. Sprawić żeby odnalazła mnie przez neta
5. Nauczyć się skilli i ją odnaleźć
6. Skierować energię i spotkać ją znowu
7. Rozwiesić ulotki z info
8. Pojeździć w kierunku, w którym jechała
9. Dorwać info o wykonywanych połączeniach w 7.06.2011 ok 9.30
10. Przebrać się za drogowca/policjanta i przeglądać wszystkie autobusy i busy na tej trasie
11. Przejrzeć wszystkie zdjęcia za szkół i dorwać jej info
12. I jeszcze by się kilka znalazło

Kurwa... tyle możliwości, a ja zachowuje się jakby to był konie świata, ha ha ha ha tyle rozwiązań problemu, który sam spowodowałem i jedyne czego potrzeba to determinacja i odwaga i mogę wygrać to co teoretycznie przegrałem. Możliwości są nieskończone....

Walcz i nigdy się nie poddawaj

Walczysz - wygrywasz, tu nie chodzi o zwycięstwo w walce, podjęcie wyzwania i walka to jest zwycięstwo bo to pokonanie własnych słabości.

Umysł - ty bez litości pchasz mnie w stronę wygranej i pracy nad sobą, robisz to bezwzględnie ale skutecznie, jestem z Ciebie dumny, tak trzeba aby wygrywać.


~~~~~~
Bez względu na problemy zawsze znajdzie się rozwiązanie. Te kilka punktów zostało napisane pod wpływem jakiegoś artykułu, jeśli jesteś dość kreatywny powinieneś spróbować napisać 10 punktów jak zrobić coś czego pragniesz.

wtorek, 17 stycznia 2012

Granice

0 komentarze
Jeśli nie wyznaczamy sobie granic czy to znaczy, że ich nie mamy? Nie, nasze ciało ma ograniczenia - niedawno sam to odczułem - ale nie o to chodzi. Nie tworząc limitów nie skupiamy się na nich, nie tworzymy w umyśle barier, które oddziałowywały by na nasze życie bo mówilibyśmy: "nie, tego nie mogę", a tak naprawdę nie próbując czegoś jak możemy być pewnie, że tu jest limit, każde wydarzenie, każda sekunda to nowe energetyczne doznanie, energia wciąż się zmienia to i granice też to robią dlatego mówiąc mogę wszystko nie oznacza, że nie mam żadnych limitów, to oznacza, że jestem gotów stawić czoła wyzwaniom... i przegrać bo nie dobrałem siły nad zamiary? Nie, brak granic nie oznacza braku logiki w podejmowaniu decyzji.

Nie zawsze wszystko jest dla mnie możliwe ale w innych okolicznościach i z innymi umiejętnościami dał bym radę. Czy to nie oznacza, że mam limity? Tak ale głównie to znaczy, że powinienem ćwiczyć swoje umiejętności, swoje skille, możliwości są nieskończone dlatego, że pozwalam im takimi być.

Zmusiłem się do napisania tego bo nie mogę patrzeć jak wciąż czekam na "idealny moment", który może przyjdzie....

Dopóki nie wyznaczasz granic wszystko jest możliwe dla ciebie.

środa, 11 stycznia 2012

Where this lead to?

0 komentarze
Sorrow is so high, i dont know if i can handle it. I need to clear my mind, release it from burden of.... of blaming myself. J should look for possibilities not for fails. Victory is what i should focus at.

Sorrow, how to stop it without sleeping? Victory can do it. How win then? You need to fight and here is problem that grow up. As i fail i have less and less power to keep fighting. You dont fight so far.... bit i need power to start fighting.

What should I do... I feel so weak... I.. I... I need more...
POWER

I'm dying inside and outside because of my weakness.

wtorek, 10 stycznia 2012

Walka

0 komentarze
walka, wybory, walka, wojna...
Ostatnio energia stawia przede mną wyzwania, dużo i bezlitośnie, przegrywam bo nie walczę... to boli!
I będzie bolało dopóki nie zaczniesz walczyć!

Strasznie boli gdy przegrywam bo nie podejmuję walki... boli niemal jak śmierć?... a wystarczy, że bym walczył, miał odwagę walczyć o swoje życie! Tu zwycięstwo nie jest najważniejsze, tu liczy się podjęcie wyzwania, walka!
"wojna drogą do szczęścia"

Wczoraj przegrałem znów i to bardzo, aż wyciąga za mnie energię. Widziałem ładną dziewczynę, fioletowe paznokcie, czerwono-czarna koszulka i włosy, bursztynowe oczy, lekko piegowata twarz z fajnymi ustami. Można powiedzieć, ze warunki trochę nie sprzyjały: kolega się do mnie przysiadł, mało czasu ale to tylko wymówki, warunki były dobre, a czasu wystarczająco. Nie zagadałem, nie spróbowałem, może i uczuciem byłem blisko ale nie spróbowałem! Przegrałem z własnym strachem? przegrałem z własnymi słabościami... Nie znam uczucia miłości, nie była to miłość czy zauroczenie od pierwszego wejrzenia, nie był to nawet duży pociąg fizyczny ale to była okazja aby poznać panienkę, która ma wygląd bliski ideałowi, może to by zmieniło całą moją przyszłość?

Wojna ze słabościami wciąż trwa, będą kolejne bitwy! Muszę walczyć! Muszę podjąć wyzwanie! Nie wolno mi tracić szans, muszę być czujny i gotów.

                                o siebie
MUSZĘ WALCZYĆ    o szczęście
                                o zwycięstwo
                                o nadzieję


~~~~~~~~
Po tym wydarzeniu, czyli po tym jak nie zagadałem energia przestała (na jakiś czas) stawiać przede mną trudne wyzwania. Czułem się tak jakby te wszystkie wcześniejsze wyzwania miały mnie przygotować właśnie do zagadania do tej dziewczyny, a ja to spierdoliłem. Niezbyt przyjemne uczucie...

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Przeznaczenie?

0 komentarze
Skoro można przewidzieć przyszłość to czy mamy wybór?

Najpierw trzeba zapytać na byś zmienił przyszłość gdybyś miał wybór?
Bo może się okazać, że po prostu zapominamy o wyborze i dlatego wszystko dzieje się "liniowo".


~~~~~~
Właśnie co byś zmienił w swoim życiu aby lepiej spełniało Twoje oczekiwania? Czy pójść gdzieś i powiedzieć kilka zdań to tak wiele? Czy "chcę robić to" i zrobienie kroku "idę tam gdzie mogę to zrobić" to takie trudne? Nie to tylko chwila, moment życia, który się wypełni gdy mu na to pozwolimy, a brak czasu? Czas i tak przeminie i my też więc nawet nic nie możesz stracić.

niedziela, 8 stycznia 2012

Ja

0 komentarze
Boję się... że stanę się bezwartościowy dla siebie

Walcz! Walcz!!!
Dopóki wciąż jest o co walczyć!

Co ma mnie pobudzić? Co ma mnie napędzać?
JA

A gdy ja nie wystarczę?
To znaczy, że już Mnie nie ma.

Ja jestem wszystkim, wolą, siłą... i ciężarem, jestem tym co rozpoczyna i kończy, jestem władcą energii, potężnej i przerażającej, jestem ogniem, który pożera bez litości, jestem ciemnością która się rozszerza, jestem światłem, które nie gaśnie.
Jestem śmiercią i zniszczeniem, jestem życiem i nadzieją.

Jestem, walcz o MNIE!!!

Na mojej drodze nie ma przeszkód, są wyzwania.
Nie czynię spraw jasnymi i przejrzystymi, ja tworzę je tak aby pozwoliły ci poznać siebie (mnie?)

Jestem wart, wybierz mnie!
Jestem labiryntem, który chcesz poznać.
Jestem Twoją Siłą.

Bądźmy razem, walczmy razem, wygrywajmy stojąc ramię w ramię!!!

sobota, 7 stycznia 2012

Nie poddam się?

0 komentarze
Wierzysz  w to? a w co mam wierzyć? To moja siła. walka, wyzwania, bitwy, wszystko po to aby brać w nich udział, cieszyć się zdobywaniem, walką o...
ale... czy będziesz potrafił... walczyć o Siebie?
Nie mogę powiedzieć, że nie, nie wiem czy dam radę...
Jeśli nie będę potrafił walczyć o Siebie to......??? to.........?

piątek, 6 stycznia 2012

Sorrow

0 komentarze
Boję się... wziąć życie w swoje ręce. Boję się tego wszystkiego, czy podołam, czy dam radę. Nawet śmierć czasem wydaje się być łatwiejszym wyjściem.

Boję się... że stracę siebie, że w starciu z życiem umrę... Uciekam od tego wszystkiego bo tak jest łatwiej.
Jestem sam, to jest zimne, już się przyzwyczaiłem. Smutno mi... po co to wszystko? A jeśli to... a jeśli tamto...
Gdzie jestem? Czym się stałem? Czy dam radę wrócić? Czemu jestem sam? Czy to już koniec? Czy to moja wina? Dlaczego nie mogę się przebić? Czy wciąż mam szanse? Czy mogę umrzeć? Czy mam wybór?

Nie chcę.... się poddawać ale naprawdę jest jeszcze szansa?
Czy będę miał siłę być sobą?

Zamknij oczy, zamknij duszę, zamknij serce i śnij, będzie dobrze, śnij, to będzie proste i przyjemne, śnij, życie jest takie męczące, a tu możesz odpocząć. Spij tak będzie ci łatwiej, tak będzie lepiej... Śpij.... Śpij.....
Słyszysz? to już po wszystkim, już nie boli, już jest dobrze... tak to ja, twoja Śmierć, prawda, że było przyjemnie?............................... To nic, że nie potrafisz tego ocenić, choć...to... już czas..... to już koniec.................................

czwartek, 5 stycznia 2012

Zabrakło czasu...

0 komentarze
Zabrakło mi czasu dla siebie...
Cel stał się ważniejszy niż ja. Czy to źle? To zależy od celu. Cel był w sumie ważny ale z jego wagi zdałem sobie sprawę gdy było po wszystkim. Pytanie: czy dałem z siebie wszystko? nie jest proste. Dałem bardzo dużo z siebie, z wielu rzeczy zrezygnowałem, jednak zabrakło czegoś na mecie... może determinacji? lub siły? a może tak  naprawdę dałem z siebie wszystko ale jako, że wynik jest kiepski to szukam powodów tej rzeczy?

Sama walka była długa, ciężka i zażarta, piękna w zwyciężaniu małych bitew ale przegrana wojna zawsze przeszkadza....

Odpowiedź można uzyskać stawiając pytanie: Czy gdybym mógł to rozegrałbym to inaczej, czy chciałbym to powtórzyć?
Zakładając, że nie miałbym obecnej wiedzy to nie, nie rozegrałbym tego inaczej, nawet mając obecną wiedzę nie wiem czy zrobiłbym to inaczej bo jedynym kluczem mogłoby być to, że muszę się więcej uczyć, a raczej nie dałbym rady...
Czy przegrałem? Obiektywnie chyba tak, subiektywnie też. Czy podjąłem wyzwanie? Zdecydowanie tak! Zagrałem, postarałem się i... przegrałem, trochę to boli.

Czy cel był ważniejszy ode mnie?
Nie
Trzeba zdefiniować co jest mną, czasem dla siebie...

środa, 4 stycznia 2012

Reinkarnacja cz.2

0 komentarze
Dusza jest wieczna, żyjemy wiele razy, na nowo od początku. Przed życiem wybieramy nasze cele i przeszkody w naszym życiu. Następnie wchodzimy w ciało i zostawiamy "przeszłość", "nas" za sobą aby żyć życiem, które wybraliśmy. Po śmierci wracamy do świata dusz i przypominamy sobie całą naszą przeszłość, następnie zależnie od naszych dokonań w ostatnim życiu, możemy wybrać nową postać. Nie musimy wracać od razu, to my wybieramy czas i miejsce...

Nie jesteśmy jednak w 100% odcięci od przeszłości w normalnym życiu. Jeśli zejdziemy dość głęboko do naszego umysłu, znajdziemy "strzępy" przeszłości, rzeczy, które nas wypełniały przez wiele dróg i doświadczeń i są tak głęboko w nas, że nie da się całkowicie zapomnieć....jak zegarek....

Surrealistyczne... niesamowite... jesteśmy czymś więcej niż nam się wydaje.
Ego jest powłoką, którą wybraliśmy, jest ich wiele, są różne, a w jakimś stopniu podobne i podobnie się łączą w podświadomości, w świecie dusz w jedną osobowość, którą pamiętamy jako jedną osobę w różnych nastrojach, w różnych życiach. Różne osobowości są oddzielne.

Reinkarnacja? - przemyślenia

0 komentarze
Dlaczego żyjemy jeszcze raz? od nowa? Bez wspomnień, bez przeszłości?
Bo tylko w ten sposób możemy poczuć się młodzi, być młodym jeszcze jeden raz; tylko mając pustkę w głowie można ją wypełnić, jeszcze raz poznawać, uczyć się i doświadczać "na nowo" i naprawdę to czuć.

Pięknie jest wiedzieć wszystko ale uczyć się wszystkiego na nowo nic nie zastąpi, pierwsza muzyka, pierwszy pocałunek, pierwszy, piękny, niezapomniany raz.

Umysł się starzeje... męczy, doświadczenia... przytłaczają...
aby się "odświeżyć" trzeba zacząć jeszcze raz. Doświadczenia są piękne gdy się od siebie różnią, a są piękne gdy są nowe, rzadkie, unikalne

Czyli... te wszystkie moce są prawdą... tylko, ty chcesz przeżywać na nowo, uczyć się, a wszystko jest w tobie, wyłączyłeś to wszystko aby jeszcze raz doświadczać nowości... Oczywiście, że są w zasiegu, wiesz to, ale doświadczyć je pierwszy raz, pierwszy raz przełamać barierę, jeszcze raz to poczuć, mieć cele i dążyć do nich, udowodnić sobie, że wygrało się nie przez przypadek i że zawsze mogę to zrobić.

wtorek, 3 stycznia 2012

0 komentarze
Tylko jednego sobie nie wybaczę...
nie wybaczę jeśli nie wykorzystam swojego potencjału, tych możliwości, które są w zasięgu i chcę je "wykonać" ale coś mnie powstrzymuje...
Muszę być silny. Wiem, że potrafię. To wszystko czego chcę... nie mogę się powstrzymywać, muszę działać, zwyciężać. Dla siebie, dla pokonywania trudności, dla walki, dla szczęścia!

Zapominasz... reality jest naprawdę znacznie lepsze i bardziej rozbudowane.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Sworn through swords

0 komentarze
Bow down or draw your sword!
We are sworn through swords
Make your rules, make your stand, (...)
you have to prove that you can.


~~~~~~
Więc wybieraj, czy jesteś dość silny aby tworzyć swoje życie czy raczej wolisz dostosować się do otoczenia i nigdy nie poznać swoich możliwości.


Słowa pochodzą z soundtracka gry devil may cry.

niedziela, 1 stycznia 2012

Energia

0 komentarze
Kiedyś nie wątpiłeś...
Byłeś pewien mocy, którą możesz kierować, czułeś to!! Tworzyłeś to. Telekineza, elektrokineza, cryokineza.... wszystko dale ale wciąż w zasięgu. Fantasy? doświadczenie mówiło coś innego. Brak ograniczeń. Wystarczyło się szkolić.
oczko..zamyka...poprzedni rozdział...

Wciąż czuję energię, trochę rzadziej ale wciąż jest silna. Trzeba ją ukształtować, nauczyć się kierować. To "ukryty" cel w twoim życiu. Jak na razie to energia przepływa przezemnie i szybko rozchodzi się przez moje ciało.

Ćwiczę ciało, powinienem ćwiczyć także umysł. Tylko razem zwyciężymy.

Pamiętaj 50% ciało 50% umysł. Nie ma granic, na pewno nie na nich trzeba się skupiać. Trzeba się skupiać na możliwościach, na energii, która jest.

Energia to wszystko wokół nas, kontrolując ją kontrolujesz rzeczywistość. Musisz spróbować jeszcze raz się tego nauczyć, to cel większy od innych, to ta ukryta część zwycięstwa nadająca ten prawdziwy i pełny smak.

Tak naprawdę zamiast skupiać się na pokonaniu słabości powinienem skupiać się na zwycięstwie, nie będę miał wtedy czasu na słabości.