niedziela, 15 kwietnia 2012

Zwycięski tydzień

To muszę zapisać
poniedziałek - victory
wtorek - total victory
środa - total victory
czwartek - victory
piątek - win
sobota - victory
niedziela - total victory


To był długi tydzień, najdłuższy jaki pamiętam. Dni były bardzo długie, tak ze dwa razy dłuższe niż pół roku temu albo i nawet 3x. Mimo iż były długie to się w ogóle nie dłużyły, były po prostu tak pełne, tak wypchane wydarzeniami, że wydaje się niemożliwe, że zostało to upchane w poszczególnych dniach i nawet był czas na sen.
Mimo tylu wydarzeń to wszystkie te dni zaliczają się do zwycięstw i są nawet 3 total victory czyli zwycięstwa tak wspaniałe i dające tyle szczęścia, że mój organizm zasługuje na jakieś nagrody za to, że tak wspaniale się spisał. A w niedzielę 1 godzina zapewniła total victory całemu dniu. No ale to była pierwsza bitwa tego typu (w niedzielę). To, że panienka okazała się tak fajną osobą, fajnie się rozmawiało, może i nic wielkiego dla kogoś ale dla mnie to pierwsza taka bitwa, piękne zwycięstwo w pięknym towarzystwie.

Wspaniały tydzień wojny, tydzień zwycięstwa, tydzień walki.
Gratuluję, to było wspaniałe, warto było zacząć walczyć, nawet jeśli poświęcam uczucia. Świetna robota! Jednak pamiętaj, że wojna się nie kończy, wciąż wiele przed tobą, musisz być gotów.


~~~~~~
Może trochę za dużo samouwielbienia jest w tym wpisie ale tamten tydzień naprawdę był niesamowity, a ja każdego dnia potrafiłem zwyciężyć i nie poddać się, mimo iż nie zawsze było łatwo. Zazwyczaj dzień, który mogę określić 'Total victory' zdarza się rzadko, tak średnio raz na kilka miesięcy, a tu taki natłok :) 
Sam zapracowałem na te zwycięstwa, dało mi to mnóstwo radości, naprawdę warto się starać i walczyć, ile tylko starczy sił, wyniki potrafią być zaskakujące. Pomyśl czy i Ty możesz określić jakiś swój dzień takim 'total victory'? Kiedy ostatnio taki był? Dawno? Wczoraj? Dziś? Czy tęsknisz do uczucia gdy zrobiłeś wszystko tak jak trzeba i wyszło idealnie? 


W tamtym zwycięskim tygodniu nie zastanawiałem się czy dam radę to zrobić, czy mam na to czas, czy mi się chce, po prostu pojawiało się zadanie i jeśli widziałem w nim sens to je robiłem, bez wahania, bez rozmyślania, działałem, walczyłem i... zwyciężyłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz