sobota, 31 grudnia 2011

Urodziny 21>22

0 komentarze
Wpis pisany około rok temu, w moje urodziny

Ten rok był piękny. "Oczko" bo 21. Dobrze rozegrany, mnóstwo zwycięstw, praktyki, nóż 21', nowy komp, lekkie lato, szybki i spokojny rok. Niby wszystko ok, a jednak jestem trochę "uśpiony". Ten rok był wyjątkowy, to był opener do przedziału, aż do podsumowania czyli ok 30+. Rok dobrze przeżyty.

22 będzie nieco inne. Będzie mnóstwo mniejszych i większych wyzwań, których będę mógł się podjąć i spróbować. Przede wszystkim należy działać spokojnie. Ten rok będzie małym wprowadzeniem do większej odpowiedzialności i samodzielności.

Trzeba będzie trochę popracować nad umysłem bo za bardzo go usypiam, chociaż wciąż jest bardzo silny.
Święta minęły szybko, nawet nie poczułem świątecznej atmosfery... kutii nie było, nikt tego nie zauważył. Szybko prezenty i do kompa.

Edyta bardzo ucieszyła się z życzeń i złożyła też bardzo piękne i od serca. Wystarczyło całkowicie odrzucić schemat pisania życzeń i fajnie wyszło.

Wyzwania, wyzwania, wyzwania, to będzie znakiem tego roku. Wybór będzie mój. Powinienem pójść swoją drogą. Mój! wybór ale na spokojnie, można słuchać opinii innych.


~~~~~~
Całkiem dobrze przewidziałem ten rok choć wiadomo wyzwania to całkiem ogólne stwierdzenie, a co do większej odpowiedzialności i samodzielności to raczej też się udało choć jeszcze nie jest to ani praca ani jakieś wielkie zobowiązania, jakby nie patrzeć nie skupiam się na tym tylko lecę dalej :)

piątek, 30 grudnia 2011

Co z tym piciem alkoholu?

0 komentarze
Czy ja się starzeję? Mówię piciu Nie, hmm, to chyba to że w końcu staję po swojej stroni, umiem postawić na swoim. Czyżbym wygrał mały (?) pojedynek ze sobą?

Każdy wybór ma konsekwencje... czy wybieram samotność? W zamian za bycie sobą to chyba nie jest wygórowana cena?

Mnóstwo pytań, odpowiedzi nie są proste, nie jednoznaczne, nie pojawiają się od razu...

Co jest dla mnie dobre a co złe? Picie? Party? chwila, pamiętam poprzednią imprezę, była tam dziewczyna która mnie interesowała ale jako, że cel grupy był pić i pić więcej nijak nie mogłem tego wykorzystać, chociaż mogłem ją poznać "wzrokiem". Picie nic mi nie da, ja tego nie chcę. Przebywanie w grupie bez picia? presja będzie zawsze chyba, że ci ludzie będą dobrze mnie znali, a to nie jest łatwe bo kto mnie tak naprawdę zna? Jaro? Miz?

Boję się pokazać kim jestem bo...? przyzwyczaiłem się, że ludzie mnie nie akceptują albo traktują to jak zarty.

Picie może być fajne o ile będę chciał to zrobić, raz podszedłem do tego neutralnie i to było za mało nie podobało mi się.

Dont try? Dont risk? No experience? No regrets?
Not worth to risk myself to gain unclear experience.

Dobroć innych

0 komentarze
Dość tego obijania się, jedziemy z tymi wpisami :)
Co prawda znów będą wpisy z przeszłości ale cześć jest przemyśleń jest całkiem aktualna, a kolejność niektórych będzie miała znaczenie :)

Zaskakuje mnie, że niektórzy potrafią być tacy dobrzy mimo, że mnie dokładniej poznają, To tak jakby mówili tak wiem kim jesteś i lubię cię za to, nie musisz się wstydzić przy mnie, ja po porostu Cię lubię. Potrafią być bezinteresowni, dzielić się. Dla mnie to nie jest proste, trudno mi się z kimś dzielić, pomóc komuś, a w rezultacie ta osoba będzie silniejsza odemnie i w przyszłości może wykorzystać tę siłę przeciwko mnie.

To pokazuje, że nawet osoba teoretycznie mało znacząca może mieć wpływ na wielkich ludzi.

~~~~~~
Co prawda to ostatnie zdanie jakieś dziwne jest ale zostawmy je w spokoju :p

niedziela, 13 listopada 2011

Gra wciąż trwa ;)

0 komentarze
Trochę się zmieniło w moim życiu, można powiedzieć, że zacząłem robić znacznie więcej rzeczy niż przedtem. Wraz z nowym semestrem zacząłem chodzić na kendo, skałki, tańce, a ostatnio poszedłem na szermierkę i też zamierzam się tam pojawiać regularnie. Wcześniej spędzałem czas głównie przed komputerem grając lub przeglądając net, teraz wciąż mam na to czas ale mam także i czas na nowe aktywności. To wszystko okazało się prostsze niż się spodziewałem, "wystarczyło" odrzucić uczucia i iść tu czy tam pierwszy raz i to bez żadnego wsparcia ze strony innych. Tak, można powiedzieć, że jestem z siebie dumny ale wg mnie jest to w pełni uzasadnione ;)

Czy dzięki temu uwolniłem się od dręczących mnie smutnych myśli? W żadnym wypadku, wciąż są za mną choć mam dla nich troche mniej czasu. Wciąż pojawiają się nowe wpisy w moim pseudopamiętniku i wciąż największym problemem jest ułożenie tej psychiki tak jakbym tego chciał. Zapisuję też niektóre zwycięstwa w swoim życiu choć nie w jakies wielkiej "glorii i chwale", ot po prostu jako coś co rozpoczęło nową erę.

Czy się zmieniłem? Mam jeszcze mniej uczuć co znacznie pomaga w walce z codziennością przez wygaszanie uczuć takich jak niechęć lub obawa. Im mniej ich tym łątwiej ale żyć bez uczuć? trochę słabo, ale w tej chwili napewno lepiej niż stać w miejcu, tak to przynajmniej rozwijam swoje umiejętności.

Dlaczego zacząłem walczyć, posuwać się naprzód w swoim życiu? Bo znów się załamałem, nie był to bardzo wielki crash ale był zauważalny, aż mnie zaskoczyło ile cierpienia i urazy do samego siebie mam pod swoją osobowością. Jednak pozbierałem się i uznałem, że muszę się zmienić. Ostatnio nawet napisałem o swoich osobowściach i o tym jak przestawiłem się bardziej na tą "środkową". To jednak dłuższy temat ;)

A rzeczy które robię? Po prostu "muszę" walczyć, z czym nie ma to takiego wielkiego znaczenia, choć muszę przyznać, że podoba mi się to co robię, zawsze chciałem umieć walczyć jakąś bronią choć kendo jakoś nie jest dla mnie idealne, to właściwie tylko atak, a ja chciałbym umiec atakować, bronić się i kontratakować, wydaje się, że szermierka będzie lepsza, a pozostałe rzeczy? Skałki>ćwiczenie mięśni co ciekawe przydatnych w szermierce. Jakoś nigdy mi nie zależało na tym aby mieć bardzo umięśnioną sylwetkę, wolę zdobyć siłę i szybkość dzięki czynnościom, które mają jakieś zastosowanie i nie są abstrakcyjnym ruchem. Został jeszcze taniec, w sumie zawsze chciałem nauczyć się "poważnych" tańców takich jak walc czy tango, żeby móc potańczyć z jakąś panienką np w deszczu ;) ale oprócz tego taniec polepsza pracę nóg i synchronizację, włąsną i z osobą towarzyszącą. Ostatnio bardziej zmęczyły mi się nogi na tańcach niż na kendo, mimo iż w kendo praca nóg jest bardzo ważna, widać tancerze mają mnóstwo krzepy ;)

Zapewne zacznę umieszczać tu wpisy z drugiego zeszytu, jest tam trochę o tym jak "jest źle" w moim życiu, ale większość i tak jest napisana tak aby zachęcić mnie do walki o siebie. Może niektórzy z was lubią czytać wpisy jak któś przegrywa sam ze sobą. Takie karmienie się czyimś cierpieniem, choć w sumie czasem ja tak właśnie robię, jakoś mi to pomaga, uspokaja, cieszy... choć robię to tylko w rzeczywistości, czytanie o tym jak ktoś cierpi było by tylko smutne.

Pzydało by się napisać dlaczego przepisuję te wszystkie osobiste przemyślenia tutaj.
Dlatego, że wątpię że mógłbym komuś to wszystko powiedzieć, otworzyć się tak bardzo, wątpię że kogoś by to interesowało, nie jako psychiczny przypadek ale jako ja osoba, która jest złożona i skomplikowana i dzięki temu ciekawa. Zapewne ironią jest to, że skoro jestem taki skryty to piszę o tym na blogu... tylko, że tu nikt nie połączy mojej osoby z tymi wpisami, nie żeby mi to bardzo przeszkadzało jakby ktoś jednak to zrobił, tak jest mi po prostu łatwiej, nie musieć robić tego osobiście.
Pozatym może moje różne wpisy kogoś zatrzymają i pomogą mu zastanowić się nad swoim życiem, może dzięki temu zmieni w nim coś na lepsze? Może ktoś będzie dzięki temu pamiętał o mnie? Tak jestem trochę samotny, a ilość osbób która mnie lepiej zna to 2, a teraz trochę kontakt z nimi osłabł i troche brakuje mi kogoś z kim mógłbym dłużej porozmawiać w czery oczy na jakieś psychologiczno-egzystencjane tematy.

Machnąłem solidny post nie ma co ;)

piątek, 10 czerwca 2011

wpis ..

0 komentarze
Znalazłem jeszcze 3 małe cytaty w zeszycie

Śmierć jest tylko wtedy dobra kiedy do końca pozostajemy sobą.

Nie jesteśmy zamknięci w formie a tylko w wyobrażeniu. < H. Janukowicz

Tylko pokonując swoje słabości i akceptując swoje rządze będziesz szczęśliwy.

piątek, 20 maja 2011

Myśli nie całkiem złote

0 komentarze
Nie warto pić alkoholu. Można się zatruć, a jeden kieliszek i jak cię złapią to mandat

Lepiej przecenić przeciwnika niż go nie docenić

Wiara czyni cuda

Nie przeceniaj swoich możliwości. Wyzwanie jest ok ale dobrze się zastanów - możesz nie stracić życia. Przyjdzie czas że zamienicie się miejscami

Tylko ten kto ma cel może go osiągnąć

Trzeba działać aby osiągnąć cel, a nawet "tylko" działać i myśleć o celu, a działania przybliża nas do celu

Warto mieć przyjaciół bo dzięki nim można znacznie łatwiej pokonać wiele trudności

Życie jest niesprawiedliwe - to prawda ale czy to dobrze czy źle? To zależy po której stronie jesteś...

Półśrodki to nie jest dobre wyjście, opóźniają zdobycie głównego celu (i też kosztują) zwłaszcza jeśli mają pełnić tę samą funkcję

"Trzeba żyć a nie tylko istnieć" - tu cytat idzie od bliżej nieznanej mi dziewczyny

Żyj tak abyś mógł powiedzieć jestem zadowolony ze swojego życia.
Patrzysz w/planujesz przyszłość? Dobrze ale spójrz też na teraźniejszość abyś nie przegapił tego co już nie wróci

Nasi najwięksi/prawdziwi wrogowie tkwią w nas samych - to prawie cytat pochodzi z jakiegoś filmu o wschodnich sztukach walki

Lepiej nie mówić innym o swoich prawdziwych słabościach, po co dawać innym tak silną broń przeciwko sobie?

Życie jest pełniejsze jeśli poświęcamy mu więcej czasu

piątek, 13 maja 2011

Podsumowanie

0 komentarze
To był już ostatni wpis z mojego zeszytu nr 1, jest trochę dziwny ale wg mnie świetnie zamyka ten zeszyt i przypomina mi o tym od czego się to wszystko zaczęło.
Trochę się obijałem z umieszczaniem tutaj wpisów, plan był codziennie jeden a przerodził się w może jutro dodam kolejny... Zeszyt nr 2 też zyskał już kilka wpisów, mimo wszystko on bardzie przypomina ostanie wołanie mojego umysłu abym nie zapomniał kim/czym jestem/byłem abym nie stracił siebie. Jednak chyba powoli umiera, umarło? coś we mnie co tak bardzo cenię...

Czy będzie tutaj więcej wpisów? może, nie mam teraz pomysłu o czym tu pisać, wpisy z zeszytu nr 2 raczej nie prędko ujrzą światło dzienne.

Jako ciekawostkę podam że ten pierwszy zeszyt zacząłem pisać od tyłu a skończyłem na początku, najpierw miały być jakiś banalny wpis o czymś o czym warto pamiętać, a przerodziło się to w szereg przemyśleń...

Właśnie spojrzałem na ostatnie strony tego zeszytu i zostały jeszcze 2 wpisy które były uzupełniane w trakcie pisania zeszytu, są nimi cele w życiu i takie moje złote myśli, te drugie jeszcze dodam a cele w życiu... chyba nie, gdy na nie patrze wciąż są osiągalne, czy są trudne do osiągnięcia? nie. Czy mam siłę je osiągnąć? ..................nie...wiem..... i to jest smutne....

Labirynt umysłu? Zamknięcie rozdziału?

0 komentarze
Moją podstawą było szczęście, moim sposobem aby je osiągnąć był wojna. Haxing* jest wynikiem żądania zwycięstwa dla szczęścia i silnego umysłu który " wygrywa/walczy?" nie celem samym w sobie.

"Wojna" stała się "synonimem" szczęścia. Dystans do ludzi był formą obrony. Atakiem było podkreślenie / atakowanie słabości innych. Sojusz był z neutralnymi, gry wojenne z całą resztą.

Nigdy nie skieruję broni do siebie, prędzej pozabijam wszystkich którzy staną na mojej drodze do szczęścia albo zginą próbując o nie walczyć.

Zwycięstwem było być sobą, bez ograniczeń umysłowych (wszystko jest możliwe), być szczęśliwym bez względu na wszystko.

*{ Dlatego ćwicz / pracuj nad sobą było celem, walczyć miałeś konwencjonalną metodą, a nie umysłem, on miał być niepokonany bez potrzeby weryfikacji}

czwartek, 14 kwietnia 2011

Siła która jest?

0 komentarze
Czasem nie jesteśmy gotowi na to co przynosi los. Potrafi nas to zaskoczyć, jesteśmy zaskoczeni ale często sami się do tych wydarzeń przyczyniliśmy. Mamy władzę nad swoim życiem, to my wyznaczamy jemu tor, to my budujemy przeszkody. Jesteśmy wszystkim w swoim życiu, a zarazem jesteśmy częścią wszystkich żyć.

Nieważne co się będzie dziać, ważne aby pozostać sobą, nie zgubić się we własnym labiryncie, nie stracić swoich! marzeń

Tylko ten kto "pisze role" ma wpływ na wydarzenia. Nasz umysł to twórca, a my jesteśmy obrazem jego twórczości. Tak zacząłem odgrywać nie swoją rolę, mojemu umysłowi grozi zapomnienie, ja chcę mu pomóc ale moje ego jest silne, powinienem z nim walczyć!
nie, powinienem być sobą

Co jest moją siłą?
-Wiara - wszystko jest możliwe i ja to wiem i akceptuję
-każde wydarzenie niesie korzyści, należy tylko je dostrzec
-nie ma zbyt trudnych celów, należ tylko dobrze się przygotować
-jestem swoją siłą i słabością, akceptuje to i umiem to wykorzystać
-tworzę swoją rzeczywistość - ode mnie zależy dziś i jutro
-jestem sobą bez uprzedzeń, bez oceniania innych, robię to co lubię i to co będę miło wspomina
-walczę do końca
-otwarty umysł gotów na nowe rozwiązania

środa, 13 kwietnia 2011

Czy życie mija szybko?

0 komentarze
Czy życie mija szybko? To zależy jak żyjesz...
Gdy jesteśmy młodzi zwracamy uwagę na drobne rzeczy, zwykła drobnostka daj nam mnóstwo radości. Później życie przyspiesza, a raczej nam się tak wydaje. Zaczynamy gonić za karierą, sukcesem, jakąś realizacją w życiu, nawet rodzina jest na szybko... Gonimy za czymś czego nie ma, a raczej gonimy w sposób, w który wszystkie nasze osiągnięcia zlewają się w jedną nieokreśloną masę, która się wznosi albo opada. Tracimy smak zwycięstwa.

Na starość znów zaczynamy dostrzegać szczegóły, drobne rzeczy dają nam mnóstwo radości, cieszymy się, że ktoś nas odwiedzi, że ktoś powie dzień dobry.
Chyba tracimy cały "środek" życia tylko dlatego, że nie wiemy, że to robimy, nie mamy czasu dla siebie, nie chcemy myśleć o innych możliwościach, rutyna nas zabija, strach przed stratą "osiągnięć" blokuje nasze możliwości.

Czuję, że brakuje mi doświadczenia aby to opisać ale już czuję, że wpadłem w pewne schematy, poddałem się w kilku sprawach nie mając do tego powodu. Tak trudno jest samemu wygrać ze sobą, ze światem, z tym wszystkim co nas otacza i niszczy.

Zabijam swoje możliwości bo boję się porażki? bo jest łatwiej? bo mi nie zależy na moim życiu. Bo łatwiej jest umrzeć z zamkniętymi oczami. Zostanę zapomniany przez samego siebie...........

poniedziałek, 14 marca 2011

Miłość

2 komentarze
Czy warto się w to pchać? Dziwne uczucie - ponoć jest najsilniejsze, nie znam go zbyt dobrze. Miłość do innych osób? Tego już w ogóle nie znam.
Czym jest miłość? Bla........ głupie pytanie, sam raczej na nie nie odpowiem.
Warto się zakochiwać? Nie wiem, jeszcze w nikim się nie zakochałem, nawet nie wiem czy bym to potrafił. Kiedyś zablokowałem, wyłączyłem to uczucie. Było mi zbędne - tylko raniło. Teraz zapewne znajduje się gdzieś głęboko w mym umyśle. Przyjaciel zapytał mnie czy gdybym mógł zniszczyłbym to uczucie na zawsze. Teraz chyba nie byłbym w stanie tego zrobić. Ale wtedy gdy "zamykałem" to uczucie zrobiłbym to bez wahania. Wtedy chyba też zamknąłem wszystkie silne i dobre uczucia...

Miłość? - Nie, nie teraz, może kiedyś poznam kogoś kto będzie wart uwolnienia tego uczucia o ile jeszcze będzie to możliwe. Chociaż ... nie chcę aby coś (a właściwie tego brak) co mnie kiedyś prawie zniszczyło miało nade mną kontrolę.

Zaufanie? - Nie wiem, w pewnym stopniu jestem w stanie ufać komuś ale pełne zaufanie? Duże ryzyko i co w zamian? Jakiś spokój ducha? pewność? Niewarto, obecnie jest OK.

Przyjaźń? - to chyba potrafię, nie potrafię sam tego ocenić. Warto mieć przyjaciela, można z kimś pogadać, mówić prawdę i nie bać się konsekwencji. Być sobą chociaż przy jednej osobie, nie udawać, zdjąć maskę codzienności.
Uczucia =?= słabości                 Nie dokładnie

Uczucia to coś jak mnożniki, stosując je można więcej zyskać ale i więcej się ryzykuje (duchowo/umysłowo)
Ryzyko... nie lubię takiego nad którym nie mogę zbytnio panować bo zależy od innych osób.
Raczej pozwalając na te uczucia pozwalam sobie na ryzyko, a nie chcę tego robić bo wiem że ranić to te dwa pierwsze uczucia potrafią i to bardzo. Pewnie mogą też dać ogromne szczęście ale tego nie wiem.

Nie po to zamykałem te uczucia aby je kiedykolwiek otwierać.

Pokonałem wroga, który rzucił mnie na krawędź życia, czy mam teraz powiedzieć, że znów chcę walczyć? Niby mam więcej doświadczenia, wiedzy ale ten wróg jest nieprzewidywalny. Chociaż sama wizja bitwy wydaje się kusząca...
Ta... wróg, wojna, sprzęt i można walczyć, tylko, że zapominam, że to miał być największy sojusznik.

Ech .. No pain - no gain

Jeśli będę słaby/smutny nie mogę ich uwolnić bo mogą mnie zabić, gdy będę silny/szczęśliwy nie będę widział potrzeby aby je uwalniać. Tak sam zdecydowanie tego nie zrobię, a innym i tak na to nie pozwolę bo przecież miłość i zaufanie to główne accessy. Ironia. Może same przyjdą? Tego bym nie chciałale to i tak najlepsza możliwość.

Lubię bardziej zimno od ciepła i do tego się upodabniam...

Whatever - smile. Szczęście, to wciąż potrafię rozpoznać i wyczuć. Wystarczy. W końcu to teraz najsilniejsze uczucie

Po prostu nie szukaj dziury w całym.

piątek, 4 marca 2011

Wpis 29

0 komentarze
Niedawno grałem w X-man origins Wolverine i dało mi to mnóstwo radości. Cieszyłem się, radośnie bluzgałem widząc to co się dzieje na ekranie, to było to - Szczęście.
Teraz rozumiem, że wcześniej, kiedy byłem młodszy (20-) to mimo iż mogłem robić wiele różnych rzeczy to swój wolny czas spędzałem głównie przed  komputerem. Gry dawały mi niesamowite szczęście. Budzisz się rano i wiesz co chcesz robić i dlaczego. To pozwalało i pozwala spełniać mi się w wielu różnych dziedzinach.

Mogłem tamten czas poświęcić na coś co by było adekwatne do wieku np. spotkania z innymi, dziewczyny ale wybrałem gry. Czy straciłem najlepsze lata młodości? pierwszy pocałunek? pierwsze piwo z kumplami? Nie, dokonałem wyboru, pozostałem przy rzeczy, która dawała mi stałe i duże szczęście. Czy był to dobry wybór? Raczej ciężko bu było mi znaleźć czas na więcej szczęścia :) Pozatym ludzie są niepewną inwestycją. Tak , to byłdobry wybór, najlepszy jaki mogłem dokonać. Dalsze życie to dalsze wybory ale poprzednie były dobre.

wtorek, 8 lutego 2011

THE HAXOR - anomalia

0 komentarze
Był czymś więcej niż zwykłym człowiekiem. Miał wpływ na swoje życie. Czuł przyszłość, może nie zawsze ale częstość potwierdzeń przeczuć była czymś więcej niż przypadkiem.. Zmieniał rzeczywistość swoją i innych. Zawsze było dobrze, działy się rzeczy dość dziwne dla innych ale dla niego to było normalne. Nie przebywał zbyt wiele wśród ludzi, próbował się z nimi zaprzyjaźnić, znaleźć coś w "normalnym" życiu co i jemu by przypadło do gustu, bez większych rezultatów. Czuł, że jest silny, mógł wszystko i wtedy poznał najsilniejszego ze swoich przeciwników. Zrozumiał, że musi pokonać kogoś silniejszego od niego. Tym wrogiem były... jego słabości. Zrozumiał, że żeby zwyciężyć musi pokonać siebie, nie było innych wrogów.

Cel - prawdziwe szczęście i jeden trudny przeciwnik, którego konwencjonalne metody nie pokonają. Przyszedł czas czas wyciągnąć broń - motywację, silną. Był sam ale był  gotów spróbować. To była walka o jego życie, jeśli by przegrał umarłby, zapomniany, wyparty przez słabości. Walczył, długo, ciężko, pot z czoła się lał, nieraz brakowało motywacji ale wiedział jaka jest nagroda. Większa niż człowiek może sobie wyobrazić. Nagrodą było wszystko, wszystko co tylko chciał i to było pewne. i........
Rozpierdolił wroga! Pokonał go, przebił się przez wszelkie przeszkody i był gotów na życie, walka dała mu moc i doświadczenie. Stał się tym czym był na początku - czystą energią, niezwykle silną i zdolną ukierunkować się tam gdzie chciał. Był szczęśliwy, a wróg Nr 2 - ludzie stał się sprzymierzeńcem.
Wygrali wszyscy bo jeden złamał reguły gry.

Opowieść o kimś

0 komentarze
Żył sobie człowiek lub coś co go przypominało . Nie był idealny, nie miał najlepszego dzieciństwa, nie zawsze wyciągał dobre wnioski, życie się toczyło, zwyciężał mimo trudności, nie dał się zepchnąć ludziom, przestał ich kochać, przestał ich cenić, wciąż brnął pod górę, był własną motywacją, mówił szczęście jest najważniejsze, "moje szczęście" i był gotów o nie walczyć, chciał przeczekać swą młodość, spróbować jakoś się ułożyć. Spędzał wiele czasu przed komputerem. Zanurzał się w światy, wciągały go, pozwalały mu się oderwać od codziennych trudności, pozwalały przeczekać. Czas płynął...
Poszedł do liceum. Nie był tam zbyt lubiany. Nie chodził na imprezy , nie spotykał się z innymi, nie potrzebował tego, nie czuł chęci do przebywania z innymi ludźmi. Życie spędzał głównie przed kompem. Nosił w sobie wiele złości spowodowanej szkołą, pracą w domu i brakiem szacunku w stosunku do niego ale nie okazywał tego. Był typem który implodował ale na szczęście dla otoczenia granica nie została przekroczona. Komp go ratował - uwalniał od otoczenia. Liceum się skończyło...

Zapomniałem wspomnieć, że nie lubił ludzi, był zimny, nie miał "ciepłych" uczuć. Chętnie by wszystko zniszczył gdyby miał moc.
A potem studia przyszły i bez furii w sobie, stracił motywacje do swoich celów, usną w czymś co inny zwą życie...
Cześć jego pamięci gdyż umarł i nawet zdążył się zacząć.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Wpis 27

0 komentarze
A jednak chyba to się sprawdzi, zatrzymam się w wieku ~30+ i będę miał "wszystko" i wyraźnie wyjdzie mi ze muszę wszystko zostawić i zacząć życie jeszcze raz, ale nie będę miał motywacji, będzie mi się wydawać że będzie dobrze.

Będę ja, moje przeznaczenie, kartka papieru i zero motywacji aby zmienić to wszystko i wygrać. Będę musiał zrobić coś co będzie wysiłkiem na miarę wygrania nowego życia ale będę słaby.
Czy wtedy umrę? Czy już umarłem? Czy to ma jeszcze sens?
Nie wiem, nie chcę na to odpowiadać....

Zapomnę kim byłem - umrę
Zapomnę o co walczyłem - umrę
Zapomnę dlaczego żyję - umrę
Zapomnę o sobie i umrę za życia.
Nikt mi nie mówił że będzie łatwo, w zasadzie miało być trudno?
W końcu dojdę do jakiegoś kompromisu. Przecież nie będzie ograniczała mnie jakaś kartka...

Szkoda, miło było kiedyś żyć ale nic nie jest wieczne, miałem swój czas. Czekałem na *coś* czego nie było. Jesteś tylko Ty, wybierz mądrze, ja nie zdążyłem i to wcale nie oznacza, że miałem za mało czasu.



~~~~~~~~~
Myślałem że ten wpis jest już nie aktualny, że jednak będzie dobrze ale od kilku dni znów idealnie pasuje do mojego "życia".

niedziela, 9 stycznia 2011

Wpis 26

0 komentarze
~Time to try
To nie jest jednak takie łatwe. Zapomniałem jak to się robi... kurwa! A jednak tracę to życie ~zapomniałem. Chciałem coś zrobić na plus. Skończyło się na na niewyraźnych próbach -dziewczyny- ankiedy powiedziałem sobie "dobra odłożę to na później, teraz mam inne rzeczy na głowie jak sesja". to taka ulga, powrót do kompa. Znowu gry i radość z nich. Miło spędzony czas na kompie ale przecież czas bym miał na dziewczyny. Złudzenie szczęścia przy kompie? Nie, to największe szczęście jakie znam, na pewno dużo. Panienki, wyjazdy, fighting - mają duży potencjał... teoretycznie. No właśnie - o to chodzi, ja ich nie znam, nie wiem co dokładnie mogą przynieść. Komp jest wygodny i łatwo skalowalny, mogę się oderwać jeśli chcę. Daje mi niezależność szczęścia od innych ludzi. Ale wraz z innymi ludźmi szczęście może być większe chociaż czasem trudno to sobie wyobrazić.

To jest moje życie - mogę je zniszczyć!...
Taa zniszczyć w sposób najmniej efektowny, bo w ogóle niezauważony.
Ale chodziło o moje szczęście ~najważniejsze. Gówno prawda, chodziło o wykorzystanie tego życia i bycie szczęśliwym właśnie z tego powodu, z powody Życia, a nie z powodu unikania go, iścia na łatwiznę. Chodziło o to aby nie stracić Siebie, a teraz nawet nie widzisz, że są rzeczy warte wysiłku, które dadzą wspaniałe szczęście. Zapewne wiąże się to z tym co odkryłeś o swojej miłości i zaufaniu. To można zmienić ale czy warto?
W czasie wojny byłem silny, a teraz w czasie pokoju tak trudno znaleźć w sobie motywację do zrobienia czegokolwiek ponad minimum.

wtorek, 4 stycznia 2011

Ja tez mam sny ;)

0 komentarze
Pod wpływem czytania różnych blogów naszło mnie aby opisać jakiś swój sen...

No to może jeden z ciekawszych które ostatnio były

Moje rodzinne strony, wieś, mój dom a właściwie podwórze, jest noc. Widzę starego demona, taki klasyczny czerwono czarny ze skrzydłami mniej więcej 4m wzrostu, widzę młode demony wokół, są 2 albo 3, trochę mniejsze, coś knują, chodzą po wnętrzach budynków. Stary nagle w czasie rozmowy zdaje sobie sprawę z tego że młode coś knują. kamera "wjeżdża" w jego głowę i przejmuję nad nim kontrolę, pełne czucie itd., zaczyna się walka, jeden z młodych wzbija się w powietrze, reszta gdzieś się schowała. No to ja w powietrze i za tym demonem i tu zaskoczenie, wcale nie lata się tak łatwo! bez typowego ogona jak u ptaków manewrowanie przy małej prędkości jest trudne! ale daje radę, na dach i szpony w ruch, walczę z tym demonem i... koniec snu :P

Względem innych moich snów ten wcale nie był taki niezwykły chociaż latałem pierwszy raz :)
warto pamiętać że jakby kiedyś dostało się skrzydła to latanie to nie bułka z masłem i wymaga treningu :p

Moje sny są różne chociaż głównie to jakaś akcja z filmowo prowadzoną kamerą, akcja skacze po różnych nie koniecznie związanych za sobą scenach. Zdarzają się też horrory, a gdy śnie to nigdy nie mam tego świadomości i nie budzę się nawet przy horrorach więc czasem mogę zobaczyć naprawdę dobry i przerażający "film" własnego autorstwa, warte zapamiętania to i tak tylko te gdzie leje się krew :p

Czym chcesz być?

0 komentarze
Wybierać specjalizację? Informatyk? Kierowca rajdowy? Sportowiec?  Kaskader? Zabójca? Taki wybór byłby  tylko ograniczeniem...
Wybierając jakąś specjalność będę w tym najlepszy, idealny, doświadczony ale to tylko 1% możliwości. Poświęcić życie jednej rzeczy? Czy warto? Jeśli będę w czymś naprawdę dobry to może będą mnie pamiętać jako kogoś... pamiętać? kto? pamiętać co? mnie? moje uczucia? mój styl życia? Nie, oni będą pamiętać tylko to, że np. coś stworzyłem. Będą wspominać mnie? Ha! nie mnie ale jakąś osobę o moim wyglądzie, a z czasem to i o tym zapomną...
Czyli nie mogę zostać zapamiętany jako ja, z całym charakterem i głębią?
Nie na długo, a na pewno bycie najlepszym w czymś wiele nie zmieni.
Skoro i tak zapomną to żyć aby przeżyć to wszystko normalnym życiem to głupota.
i tak umrzesz, przeminiesz, znikniesz... Choćbyś był największym idiotą, niech to będzie TWOJE życie, bez ograniczeń które i tak nie mają sensu. Bez manipulacji, bez zwracania uwagi na innych. I tak przeminiesz.

Czym chcę być? Chcę być wszystkim co w zasięgu moim. Nie mając "specjalności" mogą mnie nie zauważyć ale żyję dla siebie, a nie dla nich. To ja podsumuję swoje życie, to ja będę znał każdy szczegół, to moja gra, to ja zamknę swój ostatni rozdział.

Więc żyj! żyj!! nie patrz na innych, wokół jest zbyt wiele martwych ludzi. Poziom trudności nie ma znaczenia bo chociaż zobaczysz jak wygląda życie zanim skończy się twój czas.

GO! GO! GO! IT'S TIME TO TRY!
BEFORE WE ALL DIE.......

niedziela, 2 stycznia 2011

Wpis 24

0 komentarze
Alkohol to strata czasu. Dziś znów piłem wódkę (soplica) w gronie 7 osób + ja. Wódka nawet mi nie smakuje. Nie wiem co ludzie w tym widzą. W sumie dobrze, że zdecydowałem się na to spotkanie, ~przypomniało mi, że alkohol nic mi nie daje. Tylko osłabia umysł. Tracę przez niego moc. Tylko jeden system mógłby działać w tym stanie ale już bym go nie powstrzymywał gdyby się włączył chociaż to może i dobrze...

Presja grupy to paskudna sprawa, też sobie o niej przypomniałem. Powiedzieć NIE innym umysłom w sposób pokojowy to coś w czym nie jestem zbyt dobry chociaż są pewne postępy.
Wciąż nie czuję się dobrze w gronie kilku osób, a z alkoholem umysł słabnie co w wypadku podniesionych osłon powoduje, że chcę tylko poczekać do momentu gdy będę mógł się ewakuować. Czuję, że bojowy system dałby sobie radę z alkoholem chociaż wolałbym go nie włączać bo by było: nie jak lub dlaczego/po co ciąć tylko by po prostu robił swoje bez żadnej analizy.

Alkohol:
-osłabia umysł
-źle smakuje
-zmniejsza moc!
-bez doświadczenia nie najlepiej się go pije (dyskomfort z kieliszka)
-kosztuje
-byłem mocno najedzony i miałem ochotę (po 2-3 kieliszkach) wymiotować (sic!) ale udało się to opanować
-ryzyko opadu osłon chociaż prędzej stracę przytomność niż osłony psychiczne.

Spotkania w grupie z alkoholem i tylko rozmowa daje 0 satysfakcji z rozmowy, przebywania z nimi. Nie lubię tego. Źle się czuję w takim zestawieniu. Mój czas jest wart więcej chociaż czasem dobrze sobie to wszystko przypomnieć.