piątek, 20 kwietnia 2012

Ideał

0 komentarze
Ech, znów piszę na kartce... choć tym razem ją przygotowałem to i tak jest to dla mnie dziwne...

Czy osiągniecie limitu to coś... no właśnie jakiego? Osiąganie lub przekraczanie limitu ma sens tylko wtedy gdy cel jest tego wart, w przeciwnym wypadku nie warto się niepotrzebnie obciążać. W końcu działanie na limicie bardzo "zużywa" ciało i psychikę, a przekroczenie limitu wiąże się z bezpośrednimi uszkodzeniami, które wymagają sporo czasu aby się uleczyć, ale nie zawsze muszą być uleczane ale skupmy się na czymś innym.

Stałem się niemal swoim ideałem z przed lat, wciąż mam parę słabości ale pokonam je tak jak te co do tej pory istniały, a zostały pokonane. ["Operuję na nieskończonej energii, mam dostęp do nieograniczonej wiedzy, posiadam nieskończone możliwości"] i w dodatku radośnie z tego korzystam. Weźmy chociaż ten medalion, zrobiony w 2 dni przy standardowym robieniu innych rzeczy i wyszedł wspaniale, można powiedzieć, że to cud, ale był powód takiego pośpiechu, ciekawe czy wytrzyma dzisiejszy i jutrzejszy dzień, a i jeszcze łańcuszek. To wszystko to szaleństwo albo i nie, to dlatego, że "wszystko jest możliwe" i ja to robię, mogę i chcę to robić. Wspaniałe zwycięstwa, wspaniała rozgrywka i to nie koniec, to będzie trwać dopóki będę walczył, walcząc możesz wygrywać. Tworzę swoje życie, gram według własnych zasad bo mogę, bo czemu nie, warto walczyć o swój świat.

W sumie piszę te rzeczy bo mam okienko, a nie jakieś wspaniałe natchnienie choć cytat zdecydowanie wart był zapisania.

Tak jak w filmie Matrix
"Why, why mr. Andersen, why you still fighting?..."
"Because I want to"
ale żeby móc odpowiedzieć jak Neo to oprócz chęci trzeba mieć możliwości i ja je mam, jestem dość silny aby to robić, aby spełniać swoje marzenia, aby tworzyć swój świat.



~~~~~~~~~
Mimo iż byłem właściwie swoim ideałem to nie udało mi się utrzymać w tej świetnej formie choć nie jest też tak, że nagle się tym znudziłem, to było bardziej powolne zmniejszanie zaangażowania i bezwzględności w wykonywaniu celów, choć osiągnięcie limitów trochę wymusiło na mnie odpoczynek, bo naprawdę chodziłem wykończony, a cele po analizie okazały się nie aż tak ważne a jedna rzecz, która zajmowała mi sporo czasu i była tylko testem wytrzymałości się skończyła acz nie z mojego powodu, osoba, którą się zajmowałem wróciła do zdrowia. To akurat mnie ucieszyło bo już miałem dość. A teraz widzę, że ta osoba i tak nie zasługiwała na taką moją dobroć, na szczęście pomoc jej była uzasadniona - test wytrzymałości. Zrezygnowałem tylko z kendo, nie dawało mi dość dużo radości, treningi były zbyt "religijne", a za mało praktyczne. Rezygnacja z niego pozwoliła mi znaleźć czas na regeneracje przez co znów wróciłem do swojej formy i mogłem czerpać większą przyjemność z pozostałych aktywności i być w nich lepszy.


Obecnie, znów zaczynam walczyć, pojawiają się cele, które trzeba zrealizować i cele, które chcę realizować bo dają mi radość. Na szczęście znajduje w sobie siłę aby znów "zagrać" w tę grę, która tworzę choć może tylko współtworzę? Na pewno mam możliwość na nią wpływać, a to wystarczy.

środa, 18 kwietnia 2012

Koło walki

0 komentarze
~~~~~~
W czasie zwycięskiego tygodnia, zanotowałem kilka przemyśleń na zwykłych kartkach (o których sobie właśnie przypomniałem) ponieważ nie miałem za dużo czasu aby się zatrzymać wieczorem, z zeszytem u boku, dlatego korzystałem z chwili przerwy i pisałem na tym co miałem pod ręką, ten wpis został napisany na takich małych karteczkach samoprzylepnych, jedyny papier jaki miałem w pobliżu. Miałem wenę to trzeba było to wykorzystać ;)
~~~~
Dziś niesamowicie mnie zaskoczyło kilka rzeczy.
Osoba, która wydawała się (dla osoby nr 1), że jest uczynna, pomocna itd. bardzo się zdziwiła (wtf? oO) gdy powiedziałem, że pomagam osobie nr 1. Choć parząc z mojej strony ironią jest, że robię coś takiego. W końcu tylko killing i mording dominuje w moim umyśle. Jednak to ma sens bo traktuję to jako nowe doświadczenie. Zresztą osoba nr 1 nigdy by nie przypuszczała, że jestem do tego zdolny, w sumie ja też jestem zaskoczony.

"Czy byłbym zdolny do opiekowania się kimś?" Wychodzi na to, że tak choć moja cierpliwość i przede wszystkim dobroć mają swoje granice i są one raczej ostrą linią.
Mogę wszystko.

Coraz więcej walk, więcej, więcej, już tak ze 47 godzin więcej w tygodniu, ale i tak wspaniale walczyć i dawać radę, dotrzymywać kroku przeciwnikowi. Piękne. W dodatku przetestuję swoją wytrzymałość bo walka trwać będzie dłuższą chwilę. Każde zwycięstwo sprawia, że jestem silniejszy, mogę więcej, obawiam się mniejszej ilości rzeczy, mniej czuję...

 Nie ma ograniczeń, jeśli spróbujesz walczyć możesz wygrać. Lubię walczyć. Lubię wygrywać, lubię stawać się silniejszym.


Czy wpadając w ten wir można się zatrzymać?
można jeśli zabraknie bitew? można robić sobie co najwyżej przerwę...

Walka w każdym momencie, tak bardzo że nawet te przemyślenia piszę w takim miejscu, muszę iść naprzód, taką drogę wybrałem, nie mogę się zatrzymać, na pewno nie teraz


~~~~~~~~~~
Może nie do końca dobrze narysowałem to koło walki, kiedyś miałem jakąś lepszą jego wizję ale mi uciekła bo jej nie zanotowałem.
Zwycięski tydzień miał w sobie na prawdę duuuużo wydarzeń, cieszę się że udało mi się go tak wspaniale przeżyć :)

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Nie chcę mieć kogoś bliższego?

0 komentarze
Przypomniałem sobie dlaczego nie chcę mieć kogoś blisko siebie i nie chodzi tylko o wcześniej wspomnianą trudność w zaufaniu czy inwestowaniu siebie. Łatwo potrafię kogoś zranić, nawet jeśli tego nie do końca chcę, wystarczy chwila, a użyję całych dostępnych możliwości aby to zrobić. Czasem po prostu jestem nieznośny, ironiczny, cyniczny i uszczypliwy. Ranie innych i siebie... czy w ten sposób karmię się cierpieniem? W końcu na jakiś czas po czymś takim się uspokajam.
Chyba czasem chcę aby inni poczuli jak się czuje moje wnętrze...
Dlatego unikałem bliższych kontaktów z innymi bo mógłbym zranić kogoś kogo bym nie chciał.

Czy robiłbym też tak z kimś na kim naprawdę by mi zależało? Nie wiem, nie było jeszcze takiej osoby.
Samotność? Wybór? Przeznaczenie?

Nie mógłbyś choć raz wybrać prostej drogi? Nie potrafię, nie dlatego tu jestem. Chcesz stawić czoła wszystkiemu, naraz, sam... szalone, smutne, wspaniałe, tragiczne, wieczne. Nie potrafisz, czy nie chcesz tego zmieniać? Nie zależy mi? Przecież cierpisz... To bez znaczenia, muszę być silny...

Wciąż chcesz wszystko zniszczyć jak największą siłą, nawet jeśli jej nie masz, nic się nie zmieniłeś.... 3 umysły, 3 drogi, 3 światy, jedno cierpienie, jedna gra, jedno zakończenie. O czym ja piszę? O niczym, ty już śpisz, a ja się śmieję widząc tę całą sytuację. Jesteś wspaniały, masz potencjał, wykorzystaj to, nie daj się zniszczyć sobie, bądźmy najsilniejsi, cieszmy się, to nasz świat, możemy tworzyć reguły gry, wykorzystajmy to, chcesz tego!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Zwycięski tydzień

0 komentarze
To muszę zapisać
poniedziałek - victory
wtorek - total victory
środa - total victory
czwartek - victory
piątek - win
sobota - victory
niedziela - total victory


To był długi tydzień, najdłuższy jaki pamiętam. Dni były bardzo długie, tak ze dwa razy dłuższe niż pół roku temu albo i nawet 3x. Mimo iż były długie to się w ogóle nie dłużyły, były po prostu tak pełne, tak wypchane wydarzeniami, że wydaje się niemożliwe, że zostało to upchane w poszczególnych dniach i nawet był czas na sen.
Mimo tylu wydarzeń to wszystkie te dni zaliczają się do zwycięstw i są nawet 3 total victory czyli zwycięstwa tak wspaniałe i dające tyle szczęścia, że mój organizm zasługuje na jakieś nagrody za to, że tak wspaniale się spisał. A w niedzielę 1 godzina zapewniła total victory całemu dniu. No ale to była pierwsza bitwa tego typu (w niedzielę). To, że panienka okazała się tak fajną osobą, fajnie się rozmawiało, może i nic wielkiego dla kogoś ale dla mnie to pierwsza taka bitwa, piękne zwycięstwo w pięknym towarzystwie.

Wspaniały tydzień wojny, tydzień zwycięstwa, tydzień walki.
Gratuluję, to było wspaniałe, warto było zacząć walczyć, nawet jeśli poświęcam uczucia. Świetna robota! Jednak pamiętaj, że wojna się nie kończy, wciąż wiele przed tobą, musisz być gotów.


~~~~~~
Może trochę za dużo samouwielbienia jest w tym wpisie ale tamten tydzień naprawdę był niesamowity, a ja każdego dnia potrafiłem zwyciężyć i nie poddać się, mimo iż nie zawsze było łatwo. Zazwyczaj dzień, który mogę określić 'Total victory' zdarza się rzadko, tak średnio raz na kilka miesięcy, a tu taki natłok :) 
Sam zapracowałem na te zwycięstwa, dało mi to mnóstwo radości, naprawdę warto się starać i walczyć, ile tylko starczy sił, wyniki potrafią być zaskakujące. Pomyśl czy i Ty możesz określić jakiś swój dzień takim 'total victory'? Kiedy ostatnio taki był? Dawno? Wczoraj? Dziś? Czy tęsknisz do uczucia gdy zrobiłeś wszystko tak jak trzeba i wyszło idealnie? 


W tamtym zwycięskim tygodniu nie zastanawiałem się czy dam radę to zrobić, czy mam na to czas, czy mi się chce, po prostu pojawiało się zadanie i jeśli widziałem w nim sens to je robiłem, bez wahania, bez rozmyślania, działałem, walczyłem i... zwyciężyłem.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Prawdziwy sukces

0 komentarze
Dziś dla odmiany wpis robiony na żywo ;)
Przeglądałem sobie demoty gdy natrafiłem na demotach na Prawdziwy-sukces i naszło mnie na przemyślenia.
Wciąż pragnę szczęścia, zwycięstwa i dominacji, i nawet myślę, że mógłbym wiele (wszystko?) poświęcić aby to uzyskać choć w rzeczywistości nie robię tego co powinienem, a właściwie nie robię tego tak często jak powinienem, mam plan na siebie ale jakoś wygoda życia przysłania to swą lekkością i swobodą (heh jakby ironia). Moja codzienność nie jest taka jak chcę choć zmiana jest na wyciągnięcie ręki, a jednak...

Czy jestem za słaby? Czy pragnę zwycięstwa tak bardzo jakbym chciał oddychać w takim przypadku? Chcę zwyciężać, ale... ALE! zawsze jakieś ale... chcę połączyć to wszystko jakoś razem, być szczęśliwym i tu tak jak jest i tam tak jak być powinno, ale i tak jakoś ściąga mnie na drogę minimalnego oporu. Jeśli chciałbym zwyciężać tak jak oddychać to byłbym taki jak chcę ale i też bardzo bezwzględny, bo w takim przypadku, gdy walczy się o życie to nie obowiązują mnie żadne reguły... a taka bezwzględność mimo iż kusząca to jednak trochę się jej obawiam, ale chyba tylko dlatego, że w tej chwili mam parę osób, które lubię i których nie chciałbym wykorzystać lub porzucić.
Mogę to zrobić - zwyciężyć nie raniąc innych. Mogę wszystko co chcę ale muszę działać, ot po prostu działać, a nie tylko się lenić i czekać aż coś przyjdzie do mnie.
Chcę walczyć! Chcę zwyciężać! Chcę być szczęśliwy! Zacznę dziś.

środa, 11 kwietnia 2012

3 osobowości?

0 komentarze
Mam takie 3 systemy, różniące się dość znacznie od siebie. Czy powinienem je opisywać? W końcu będę pisał tylko z jednej perspektywy...

1. Kontrolowała moje życie dość długo, osobowość czekająca, robi minimum aby pozwolić mi przeżyć. Jej zalety to małe wymagania, spory acz niewykorzystany potencjał, spora gama uczuć? A wady to ~brak działania, unikanie, spora gama uczuć ograniczających, ale największą wadą jest sorrow, który zbiera się pod jej powłoką.
2. Osobowość, która pędzi naprzód. Nie zastanawia się nad pierdołami, dąży do celów. Walczy. Jest w sumie jedną wielką zaletą ale nie posiada właściwie żadnych uczuć co wyjaśnia łatwość z jaką walczy na każdym terenie i w pewnym sensie jest nieco płytsza psychicznie? bo nie zajmuje się pierdołami.
3. Żądza krwi? Szał, uczucia, pęd, krew, dążenie do celów, walka, szczęście, radość, brak ograniczających uczuć. Wady? Nie jest zaprojektowana do stałej kontroli(nade mną) długoterminowej, no i może ta żądza zabijania choć z jej perspektywy nie ma to znaczenia. Zresztą opis jej nie jest prosty.
A kto to wszystko widzi i pisze?
4. "Ja tylko zarządzam".

Obecnie jestem ustawiony tak na -2. Powrót do 1 i tak nie ma sensu, choćby ze względu na ilość cierpienia tam przechowywaną. Dopóki nie znajdę sposobu aby ją uleczyć to będę coraz bardziej stawał się 2. Jedynka potrafi tylko przysłonić cierpienia ale ono gdy psyche jest słabe może mnie zniszczyć. Jednakże jeśli stanę się pełną 2 to wtedy będę miał mnóstwo skilli i... brak uczuć. Wtedy prawdopodobnie pójdę w stronę 3 bo nie będę widział lepszej opcji. W końcu 3 ma wszystkie zalety 2 plus uczucia takie jak radość czyli te, które są fajnie i zwiększają pełnię życia, a żądza mordu? To nie jest wielka cena za możliwość życia tak jak chcę i czucia tego czego chcę. Zresztą gdy nie ma się uczuć to zabijanie jest neutralne.

Prawdopodobnie teraz będę stawał się coraz bardziej 2. Ile czasu to zajmie? Pewnie kilka lat. I prawdopodobnie będzie potrzebny psychiczny crash aby zmienić dowodzenie. Tak jak było wcześniej.

Kim Ja jestem?
Wojownikiem, który chce walczyć w swój sposób, o swoje cele, o swój świat. Nie może się zatrzymać bo nie zna inne drogi. Choć niesie pustkę w sercu to zamierza napełnić ją krwią, a nie miłością, bo to jedyna droga jaką zna, cierpi i płacze, walczy i się nie poddaje, cieszy się i rani, zagubiony na tej niekończącej się ścieżce, którą akceptuje za każdym razem gdy zostaje sam. Czy może wygrać? Nie może przegrać, nie pozwoli sobie na to, dlatego jego droga jest długa i samotnie z niej nie potrafi zejść. Brakuje mu kogoś z kim mógłby dzielić zwycięstwo.


Trójka jest po to aby mnie chronić, działać tam gdzie ja byłbym za słaby, system awaryjny, który ma pozwolić przetrwać za wszelką cenę. Nie jest pełnoprawnym systemem ale jest pełnoprawny energią. Jest żywą częścią mnie, która nie ma ograniczeń ale wciąż jest w tym samym ciele co ja.

Mówiłeś, że sam nie możesz "wygrać" dlatego masz nas...
Urojenia, pseudopsychika? a może rozwiązanie tej dziwnej gry?
Lepiej poznać całą prawdę na raz bo część może prowadzić do błędnych wniosków.

Na pewno masz rozrywkę i możesz poznawać różne życia osobiście. Każdy z nas ma inny przepis na przyszłość.
Pierwszy kiedyś zapisałem.
Drugi? Samospełnienie poprzez rozwijanie swoich umiejętności?
Trzeci? Zniszczenie wszystkiego?
To tylko skróty myślowe. Połączenie? Nie chcę? Nie warto? Prawdą jest to, że gdzie jeden by zawiódł, kilku może wygrać. Potrzebujesz tej złożoności aby mieć wybór i móc prowadzić swoje życie.

Self destruction? World will go first!
Fair enough.

Te wszystkie opisy w tej serii oddają tak niewiele prawdziwej złożoności tego wszystkiego... Ale zarys jest świetny

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Czas

0 komentarze
Czy da się wpływać na szybkość czasu? Wygląda na to, że tak. Jeśli wzór E=mc^2 jest prawdziwy i jeśli założenie, że w pobliżu obiektów o dużej masie czas płynie wolniej też jest prawdziwe to wynika, że skupiając energię można spowolnić odczucie szybkości przemijania czasu.

A teraz po ludzku ;)
Robiąc coś pierwszy raz musimy się bardziej na tym skupić, włożyć w to więcej energii więc i w odczuciu zajmuje to więcej czasu. Chociaż może w tym przypadku, kierując energię w czynność sprawiamy, że dzieje się ona wolniej niż byśmy chcieli? ale spójrzmy dalej.
Spotkałem się ze stwierdzeniem, że im człowiek starszy tym szybciej mu mijają lata. Biorąc pod uwagę, że gdy jesteśmy młodzi to mamy naturalnie więcej energii, a właściwie większy jej przepływ dzięki np. marzeniom i braku wielu "granic", które nałożymy na siebie później, a gdy jesteśmy starsi to zostajemy złapani w pułapkę granic i ograniczeń "zwykłej logiki" to energie w nas jest mniejsza i czas leci szybciej.

Jeśli moja teoria jest prawdziwa to to wyjaśnia dlaczego mam teraz znacznie więcej czasu w moim odczuciu mimo iż robię znacznie więcej rzeczy niż poprzednio. Skupiam się na swoim rozwoju, skupiam się na sobie i zyskuję czas. 

Więcej energii = więcej czasu?
Skoro energia zwiększa masę, a masa zmniejsza przepływ czasu to tak.

niedziela, 8 kwietnia 2012

0 komentarze
Raczej nie powinienem traktować znalezienia partnerki jak kolejnego "zwykłego"wyzwania. To by było krzywdzące dla drugiej osoby ale przede wszystkim mijające się z cele walki o drugą osobę.

Chyba najbardziej w drugiej osobie chciałbym mieć kogoś z kim mógłbym dzielić swój świat, całą swoją osobę. Kogoś z kim mógłbym porozmawiać "na zawołanie", kogoś kto by to wszystko zrozumiał, kogoś kto z chęcią byłby częścią mojego świata.
Nie interesują mnie "substytuty" partnerki, nie muszę bawić się czyimiś uczuciami.

...ale żeby znaleźć partnerkę musisz? powinieneś "sprawdzać" otoczenie, może ktoś spełni te wymagania?
Czy to w ogóle jest takie ważne?
Jeśli czujesz, że to ma sens to pewnie ma to znaczenie. Mogą być trudności ale mogą być i przyjemności.
Ech... mam tyle myśli ale i tak nie odpowiem tak, idź szukać partnerki, bo to da ci szczęście, lub nie, nie ryzykuj bo to nie jest tego warte.

To bitwa, w której tak na prawdę nie znasz nagrody i tak naprawdę nigdy się nie skończy gdy ją zaczniesz.
Za dużo niewiadomych, za duże ryzyko, a nagroda?

wtorek, 3 kwietnia 2012

Samotność

0 komentarze
Samemu źle, przydało by się wsparcie...
Z kimś źle, trzeba zaufać, poświęcić swój czas, obawa, że zamiast wsparcia będzie obciążenie...
Nie wiem co lepsze...

Samotność jest ciężka ale wtedy wszystko zależy od Ciebie, nie jesteś z nikim związany. Twoja siła, twoi wrogowie, twoja walka, twoje zwycięstwo. Nie musisz nikomu oddawać żadnej części siebie, nie musisz nikomu ufać, jesteś wolny i...
Walki są trudniejsze, wszystko jest trudniejsze ale sam odpowiadasz za wszystko. Nikt ci nie pomoże i nikt nie pogrąży, sam stanowisz swój świat. Musisz być silny na 1,5+ osoby aby to wygrać ale wróg to wciąż 1.0 choć dochodzi samotność, a i problemy też mogą rosnąć..Nie!

Jeśli patrzeć na to przez pryzmat dwóch osób to problemy mogą urosnąć do 2.0 choć ich poziom zależy głównie od psychiki osoby walczącej. Z 2.0 wciąż można wygrać samemu ale...
A z kimś? trzeba zaryzykować, odkryć i poświęcić część siebie, tak to może się zwrócić z nawiązką jak i nie zwrócić wcale. Obawa czy druga osoba to ta właściwa( także czy właściwa w danym "wyzwaniu").

To chyba po prostu kolejne wyzwanie, kolejna bitwa, w której mogę uczestniczyć jeśli chcę, z nagrodą inną niż pozostałe ale czy taką ważną? dla osoby bez uczuć?... Nie jesteś bez uczuć. Zostawić tę walkę na później? Da się? Nie, każda sekunda zmienia energię, zmienia battleground każdej bitwy. Możesz walczyć później ale nagroda też będzie inna.

Jeśli zostawię ten wpis tak jak jest to pomoże mi to w moim życiu, będzie mi łatwiej a jeśli rozwinę i napiszę prawdę to będę niepotrzebnie cierpiał brak czegoś, co powinienem zrobić? Czy muszę wiedzieć wszystko?

niedziela, 1 kwietnia 2012

Walka vs spokój

0 komentarze
Zacząłem walczyć. Okazało się to prostsze niż kiedyś myślałem. Nie myśląc (?) o, nie czując uczuć nic mnie nie powstrzymuje. Walczę... i daje mi to radość, zmienia mnie na lepsze.
Walka esencją mojego życia, a jego celem szczęście.

Stałem się bardziej taki jak chciałem, stawiam czoła wyzwaniom, pokonuje słabości... ale trochę się boję... wydaje mi się, że wieczna walka to sens mojego życia ale ciągle walcząc, ciągle muszę być silny, nie mogę już się zatrzymywać... Czy na pewno wieczne ścieranie się z wrogiem to mój cel w życiu? Celem jest szczęście ale teraz nie potrafię go zdefiniować, jest zbyt złożone.

Nie rozumiem, przecież już jestem zwycięzca bo walczę! Jedyne co mnie może trochę ograniczać to obawy (~uczucia), że wyzwania będą za ciężkie ale to pozostałość po śniącym i wygodnym systemie, przeminą w czasie walki, a wtedy będzie już tylko radość z pokonywania trudności. Wizja wojownika, który walczy bez względu co się dzieje jest bliska mojemu ideałowi.

Zdecydowanie lepiej Żyć krwawiąc niż spać w bezsensownej i bezpiecznej wizji czekając na właściwą okazję. Sam kiedyś mówiłeś, że życie polega właśnie na wyzwaniach, im większe wyzwanie tym większy sukces po zwycięstwie i większa radość, a co jeśli się przegra? Uczestniczyć w pięknej i wielkiej bitwie to zaszczyt i nie każdy ma taką okazję. Zresztą zróbmy porównanie.

Gdzie byś wolał być:
-na polu bitwy gdzie wciąż coś się dzieje, gdzie możesz i wręcz musisz wciąż testować i poprawiać swoje skille. Czasem jest dobrze i zadajesz celne i śmiercionośne ciosy, a czasem wróg wygrywa i krwawisz, czujesz ból,
- w domu, bezpiecznie i spokojnie czytając gazetę lub oglądając TV. Możesz zadzwonić lub pójść do znajomych kiedy chcesz, masz spokój i nawet nie wiesz, że gdzieś trwa wojna. Tu maksimum szczęścia wynosi to co czułeś czyli ogromne szczęście i nie przejmowanie się niczym, brak złych uczuć ~niebo.

Co jest bliższe twojemu sercu, twojej duszy? Czujesz to prawda?
Druga opcja odpada, mogłem już poczuć ~niebo i w nim nie jestem całkowicie sobą, nie ma tam ważnej części mnie. W pierwszej opcji czuję coś, potencjał, mogę czuć, że żyję. Trzeba być silnym aby ją wybrać i trzeba być silnym aby wygrywać, a ja właśnie takich chcę być, silniejszy od swoich wrogów. Chcę niszczyć i zabijać wszystko co stoi na mojej drodze. Chcę czuć, że zwycięstwo należy do mnie.

Więc... zdecydowanie dobrze robię, że walczę aby stać się silniejszym. Czy moja wojna nigdy się nie skończy? A czy byś tego chciał czy boi się innej od "śniącego szczęścia"? Walcz, przecież wiesz... to smakuje bardzo dobrze, a przerwy? Nie mówię nie. Chcę tylko abyś wiedział kim jesteś i do czego jesteś zdolny.



~~~~~~~~
Teraz gdy to piszę to nie walczę tak aktywnie jak wtedy gdy to pisałem, gdy przeczytałem "Czy moja wojna nigdy się nie skończy?" pomyślałem, kurde, chciałbym aby tak było! Bo teraz trochę to wszystko znów się oddaliło ale aby bitwa trwała często trzeba samemu ją rozkręcić i napędzać, wtedy możemy wpływać gdzie i o co chcemy walczyć, wybierać bitwy na których nam zależy. Jeśli nie będziemy robić tego pierwszego kroku to wszystko może ucichnąć, a dotychczasowe bitwy mimo iż będą trwały to w pewien sposób staną się standardem, schematem, chyba, że naprawdę nas wciągną i będą wspaniałe... Trzeba być silnym przez cały czas co nie jest takie proste.


Co do przerw, da się je spokojnie 'realizować', jest na to czas i w sumie takie przerwy gdzie następuje pewna stabilizacja ale i lekka nuda są dobre bo pozwalają dostrzec wartość tych wspaniałych bitw. Niby całkiem klasyczny wniosek, aby docenisz szczęście trzeba poznać ból ale gdy przeżywa się to samemu to i tak myśl niech szczęście trwa cały czas wydaje się taka kusząca, a z czasem zapomnielibyśmy co tak naprawdę mamy, jakie szczęście to nam daje. Teraz gdy jest ta przerwa, tęsknię za bitwami, a w czasie bitw zastanawiam się czy dam radę lub czy będę potrafił się zatrzymać a tym czasem powinienem skupić się na wykorzystaniu każdej z tych rzeczy, przerwy - do odpoczynku i spokojnego pozostawania w formie, a bitwy do zwycięstwa i dominacji!