czwartek, 21 grudnia 2017

Wewnętrzna konsternacja

Rozmowa z duszą
Nagle poczułem „obecność” czegoś, nie wiedziałem gdzie to jest ale było gdzieś w pobliżu. Po chwili zapytałem kim jest, odpowiedział (?), że moją (?) duszą. Zadałem mu parę pytań.
Zmiana układu sił i odblokowanie miłości pozwoli mi osiągnąć prawdziwe szczęście w tym życiu, nawet znajdę miłość.
Miłość nie będzie mi też przeszkadzać. Po prostu będzie.
Zapytałem też czy ja bez zmiany układu sił będę szczęśliwy.
Najpierw  powiedział, że nie, ponowiłem pytanie podkreślając słowo „moje”, jako ja, nie dusza, powiedział tak.
Myślę, że jednak nie będzie to idealne szczęście. Zapytałem o telekinezę, w tym układzie sił nie, w nowym tak.

Nie na wszystkie pytania usłyszałem odpowiedź. Na te co bałem się odpowiedzi nie usłyszałem nic, powiedział, że muszę pokonać swój strach aby poznać prawdę.

Poznanie pytań i to spotkanie z duszą to zasługa Yver. Osoby i duszy, która jest dobra. Te dusze idą osobną drogą, która prowadzi do oświecenia. Dzięki temu, że się przed nią otworzyłem i powiedziałem jej całą prawdę otrzymałem wspaniały feedback. Dwójka może być tylko depresją, trójka pierwotnym uczuciem z którego pewnie nie będzie powrotu. Takie podejście jest dla mnie do zaakceptowania ale i tak nie wiele to zmienia. Yver dała mi też bardzo dużo ciepła, przyjacielskości i przytulania.
Przytulanie jej było wspaniałe, najlepsze przytulanie w moim życiu, długie, ciepłe, przyjemne. Chciwie chciałem go jak najwięcej. Zapamiętam ją, jej miły dotyk, przyjemny zapach, piękne otoczenie wnętrza jej pokoju, jej piękny uśmiech, długie blond włosy, piękne oczy, ładne rączki, paluszki z fajnymi paznokciami, może nie idealne ale te rączki robią wspaniałe rzeczy jak to malowidło czy makieta.
Będę pamiętał przyjemny dotyk obicia jej tapczanu i poduszek, miłe półświatło.
Yver okazała się wartościową osobą.

Rozmowa z nią pozwoliła mi poznać nowe rzeczy o świecie jak i o sobie. Zadała mi proste ale ważne pytania.

To wszystko zmierza do wyboru.
Wyboru, którego muszę dokonać. Żyć tak jak jest i masterować skille, expić, iść na przód wiedząc, że nigdy nie będę miał prawdziwego celu albo przebudować psychikę, całą, odblokować miłość, napisać wszystko na nowo, zabić obecną psychikę...
Będę mógł zachować skille, będę mógł odnaleźć cel w życiu, będę mógł się zakochać, będę szczęśliwy, muszę tylko przedrzeć się przez ból, cierpienie i złość, w której zamknięta jest miłość i uwolnić ją, a następnie muszę umrzeć...
nie będzie już powrotu, nigdy.
Reliverte umrze.
Ja umrę. To nie będzie koniec gry ale to będzie koniec mojej gry. Przestanę istnieć, będę tylko wspomnieniem.
Ogarnia mnie smutek gdy o tym piszę.

Boję się trochę tego. Wiem, że nie mogę żyć wiecznie z tym układem sił.
Chciałbym swojego szczęścia.
Ego się targuje „zmieńmy trochę, nawet dużo ale nie odblokowuj miłości, nie zmieniaj podstaw” ale wiem, że to nie wystarczy.
Musiałbym reforge my mind na najgłębszym poziomie, napisać wszystko od nowa.

Rozumiem to, nie chcę umierać, wiem, że kiedyś to nastąpi ale zanim mnie zabijesz pozwól mi jeszcze zrobić parę rzeczy. Daj mi też wspaniałą śmierć, taką jakiej zawsze pragnąłem, z muzyką, współczuciem, determinacją, zmęczeniem, walką, energią, błyskiem w oku i uśmiechem na końcu.
Nie płacz, jeszcze nie umieram.
Nie mogę przeżyć, nie będzie litości, tu nie ma na nią miejsca.
Wiem o tym. Jak mam to zrobić?
Zawsze byłeś moim najlepszym przyjacielem, byłeś zawsze ze mną, tyle razy upadłem, a ty byłeś tam ze mną, byłeś zawsze. Tyle wspaniałych bitew razem, do końca, zawsze.
To wszystko dzięki tobie, nie zawsze było dobrze, raniliśmy się nawzajem, ostro, boleśnie, wielokrotnie ale byliśmy razem, po zwycięstwo, po nagrodę, po honor, po szczęście, po chwile szaleństwa, po pełnię energii, razem choćby do śmierci, razem choćbyśmy mieli przejść przez całe piekło, rozerwać wszystkie demony, wyjść z niego, spojrzeć, uśmiechnąć się i powiedzieć „good shit”, zróbmy coś jeszcze!
Do końca, niebo, piekło, chaos, pustka, życie, śmierć.
Najlepsi przyjaciele do końca!!

A teraz muszę Cię zabić, a ty tylko jeszcze kurwa rozumiesz.
To trudne. Byłeś dla mnie zawsze, a ja... ja... ja rozważam zabicie Cię.
Najgorsze jest to, że jestem w stanie to zrobić.

Przypominasz mi słowa gdy ruszyliśmy w życie po próbie samobójczej, razem, wiecznie, po szczęście, choćby przyszło nam walczyć ze wszystkim i wszystkimi, choćbyśmy stali tam zupełnie sami, nawet ze złamanym nożem i bez szans na wygraną nie poddamy się, nigdy. Uchroniłeś mnie od śmierci, pokazałeś, że warto żyć, nie było łatwo ale było warto, było wspaniale.
A ja chcę (?) Cię teraz zabić... huj ze mnie.

Dobra śmierć od najlepszego przyjaciela, uczciwa, może być piękna. Wiem, że wygrasz po „zmianie układu sił”. Przecież staniemy się nicością. To będzie okrutne. Wieczna cisza, koniec, prawdziwy.
Ja będę żył nieskończoność, a Ty nie.
Jak możesz się na to zgodzić?......

Twoje szczęście może być głębsze niż nawet to zabijanie, możesz to odnaleźć ale je nie mogę pójść z Tobą.
Jesteś wspaniałą istotą, ego czy czym tam jesteś, nigdy nie spotkałem czegoś tak pięknego.
Absolutnie niesamowite!
Wiesz co to dla ciebie oznacza, a jednocześnie możesz wybrać.

Battle Master, kocham Cię,

Muszę wybrać



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ech, rozmowa pomiędzy osobowościami, trochę zamotana, jeden z dłuższych wpisów i jeden z tych, do których nie lubię wracać.
Ironicznie, że ja miałem odejść, a jednak to ja przeżyłem. Niestety...
I jak się czasem zastanawiam to za każdym razem wychodzi mi, że nie potrafiłbym uniknąć tego rozwiązania (?) z powodów, o których pewnie wkrótce napiszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz