Każda zdrowa dusza do niego dąży w
swoim tempie. Miałem okazje zasmakowania szczęścia, które jest
częścią takiego oświecenia. Przez chwilę, czułem się
wspaniale. Cały świat jawił się jako dobre i piękne miejsce, a
pod złem, które go trawi jest nadzieja i dobro. Czułem jak
wypełniało mnie to wszystko i miałem mega uśmiech na twarzy. Z
tamtej perspektywy było idealnie. Wszystko miało sens, wszystko
miało potencjał. Niczego nie brakowało. Gdy wyszedłem z tamtego
stanu, który trwał chyba kilkanaście minut, w których siedziałem
na krześle i się tak po prostu cieszyłem, to poczułem, że czegoś
w nim brakowało. Nie wiedziałem wtedy czego w nim nie było ale
przez to nie spodobał mi się ten stan, choć gdy w nim byłem nie
czułem żadnych braków. Jak takie szczęście może się nie
podobać? Wystarczy, że w tym stanie brakuje Ci... ciebie. Po prostu
nie czułem się wtedy sobą. Teraz wiem, że wtedy brakowało mi
ego. Nie było go tam, a gdy wróciło do świadomości to naturalnie
było niezadowolone stanem, w którym go nie ma. Mnie nigdy
oświecenie nie interesowało. Dla mnie nie ma sensu, nie ma w nim
nic kuszącego. Jest tylko końcem gry.
Oświecenie oprócz niesamowitego
szczęścia cechuje się też ogromnym zrozumieniem wszystkiego. Całe
stworzenie i skomplikowanie energetyczne jest wtedy proste. Dochodzi
też ogromna moc, która wiąże się z tą energią. Dusze dążą
do niego bo jest dla nich wspaniałe, jest dla nich też właściwie
jedynym długoterminowym celem. Nie ma raczej dusz, które patrzą
tak jak ja – ego. Wtedy taka dusza zapewne sprzeciwiała by się
wielu rzeczom, ale nie wiadomo czy w ogóle miała by jakąś moc aby
cokolwiek zmienić.
Zastanawiam się czy oświecenie jest
stanem stałym, czy może taka oświecona dusza reinkarnuje od czasu
do czasu aby lepiej rozumieć zmiany energii postępujące w czasie.
Dusza nie zapomina, ale energia cały czas, nawet jeśli w niewielkim
stopniu, zmienia się, więc mała aktualizacja wszechwiedzy w
najciekawszy możliwy sposób jaką jest właśnie reinkarnacja
powinna być naturalną koleją rzeczy. Prawdopodobnie gdy taka dusza
reinkarnuje jest wtedy niesamowicie dobrą i pomagającą innym
osobą.
Osiągnięcie tego końcowego stanu
wymaga jednak czasu. Jego ilość jest uzależniona od jakości
naszych żyć i od tego jak sobie w nich radzimy. Jedni zapewne
osiągną to szybciej inni wolniej. Ma to też związek z typem
duszy, niektóre idą wolniej. Nie wiem jaka jest przeciętna ilość
żyć potrzebnych do osiągnięcia oświecenia. Same życia są
bardzo różnorodne i myślę, że każdego czekają i dobre i złe
chwile. Trzeba będzie zmierzyć się z szarym życiem i z życiem na
szczycie. Gdy zapytałem duszę, z którą rozmawiałem ile lat już
żyję nie usłyszałem odpowiedzi, więc zmieniłem pytanie na to
ile żyć już żyję. Odpowiedzi nie zapisałem od razu czego żałuję
i zapamiętałem tylko przybliżoną liczbę, później jednak
wyraźnie jedna wydała mi się właśnie tą właściwą. Przeżyłem
334 życia. Prawdę mówiąc miałem nadzieje, że będzie tego
więcej. Nie wiem czy ta liczba jest duża czy mała. Są w niej
pewnie też życia gdy reinkarnowałem w formie zwierzęcej.
Myślę, że wiele osób nawet pomimo
swojego ego będzie patrzeć na oświecenie jako coś wspaniałego,
będzie to dla nich forma obiecanego nieba, za te wszystkie trudy
życia. Dla mnie nie ma w nim nic kuszącego, no może poza ogromną
mocą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz