piątek, 6 kwietnia 2018

Małe streszczenie

~~~~~~~~
Ze względu na to ze tylko w zapiskach są częściowe informacje to może być ciężko z nich wywnioskować cały obraz tamtych wydarzeń. Dlatego spróbuję krótko je opisać.

Poznałem Yver nie do końca przypadkiem, zaproponowałem spotkanie, pomału zaczęliśmy się spotykać i dużo rozmawiać o głównie duchowych rzeczach. Mój wewnętrzny rozwój poszedł mocno do przodu. W pewnym momencie się zakochałem w niej. Zupełnie niespodziewanie. Cieszyłem się że moja miłość trafiła na taką wspaniałą osobę. Nie była idealna, miała trochę wad ale miała też ważne dla mnie cechy. Miłość była nieodwzajemniona co było smutne ale nie to było najważniejsze. Wierzyłem w pozytywne zakończenie - co rozumiem przez pozytywne? O tym na końcu.
Ze względu na to, że sam sporo czasu poświęciłem na samorozwój to zauważyłem obszary, w których mogę jej pomóc i zacząłem przygotowywać ćwiczenia. Chyba pierwsze prostsze ćwiczenia dałem jej przed moją miłością. Duża część była już po. 
Zapytałem ją o zgodę, zgodziła się. Dużo ćwiczeń przerabialiśmy, prawie codzienne spotkania, wysiłek umysłowy i energetyczny. Nie pamiętam ile było tych ćwiczeń, ze 30? Wszystko ułożone i połączone. Chciałem aby było jej lżej w życiu i aby była szczęśliwa. W pewien sposób zacząłem też lekko odnajdywać to co chciałbym robić w życiu.

Te ćwiczenia nawet jej pomagały, pamiętam że szczerze się cieszyła, wiele miłych rzeczy od niej usłyszałem. Ponoć rany po szczęściu goją się najdłużej.

W międzyczasie miałem problemy o których pisałem i trochę odbijało się to na Yver bo musiała czasem ich słuchać. Pod koniec ćwiczeń trochę się u mnie pogorszyło a ona uciekała jeszcze bardziej, trudno było sprawić żeby poświęciła mi choć 5 minut. A w pewnym momencie ucichła i przestała się odzywać w ogóle... na 3 lata...

3 lata gdzie nie wiedziałem dlaczego uciekła, nieraz się o nią martwiłem jak sobie radzi, czy jest u niej wszystko w porządku. Czasem do niej pisałem, ale nie za często bo okropnie cierpiałem z tego powodu jak mnie potraktowała i nie miałem po prostu na to energii. Gdybym miał napisać dokładnie to myślę że średnio to było mniej więcej jedna wiadomość na 3 miesiące.

Wracając do pozytywnego zakończenia to było by nim wszystko od miłości po neutralne rozstanie, a dostałem ciszę. Ciszę z którą nie mogłem sobie poradzić. Wyniszczające obwinianie się. Nie wiedziałem co spieprzyłem. Te pozytywne wspomnienia, te uśmiechy. To było okropne. 
Nawet gdyby powiedziała abym spieprzał i się więcej do niej nie odzywał to było by mi łatwiej. Cisza była najgorsza.
Tyle razy przez te lata żałowałem że się nie zabiłem jako dziecko.

Okropne....

Ale to nie koniec mojego piekła. W końcu, też niespodziewanie, odezwała się. Mail którego napisała spowodował że skręcałem się z bólu. Tak jakby ten cały ból z tych lat czekania skumulować i dopierdolić mi jeszcze raz. Myślałem że zdechne. Przeczytałem go wieczorem i już nie zasnąłem ani nie poszedłem do pracy kolejnego dnia. Cały czas się trzasłem. 
Kolejne dni wcale nie były lepsze. Chodziłem roztrzęsiony. Nie mogłem się na niczym skupić. Musiałem uważać aby przez przypadek się nie rozpłakać.

No ale to nie koniec moich wpisów do pseudo pamiętnika, więc czas na kontynuacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz