W końcu koniec tych wpisów. Tak naprawdę starałem się
dużo więcej niż się spodziewałem. Końcówka wpisów nawet
trochę pozytywna. Oczywiście to nie wszystko. Yver jeszcze
dorzuciła, że w sumie to ok że sobie cierpię i najwyraźniej na
to zasługuję. Dodatkowo mnie znienawidziła, za nie do końca wiem co
ale sporo popełniłem błędów więc to sensowne. W sumie
znów chciałem jej pomóc. Tym razem jednak nic nie zrobiłem bo
dużo wcześniej zdałem sobie sprawę, że bez pewnego minimum nic
nie dam rady zrobić. Ale zupełnie zjebałem osiąganie tego
minimum. Tym minimum była bliskość ale nie jakaś bardzo
duża. Chyba poziom przyjaźni ze spotkaniami. Wszystko dlatego, że
miałem wrażenie, że nie będę w stanie dosięgnąć tych ważnych
rzeczy, które chciałbym aby mniej jej doskwierały. Tak
jakby mieć kilka puzzli pasujących do układanki drugiej
osoby. Chętnie po prostu bym w nią nimi rzucił i niech sama se to
układa ale oczywiście tak to raczej by nie zadziałało.
Choć
może z czasem sama odnajdzie te puzzle i moja niedoszła pomoc i tak
byłaby zbędna. A może i tak by mi to nie wyszło bo nie mam ani
energii ani zrozumienia innych tak jak dawniej, jestem właściwie
wrakiem. W tylu rzeczach jestem absolutnie do dupy. Życie mi
pokazało, że jak już leżę pokonany to lepiej abym się nie
podnosił bo i tak nie czeka mnie nic pozytywnego. Tyle rzeczy, które
był dla mnie normalne są teraz odległe jak baśniowa historia.
Nawet narzekanie mnie męczy. Brak energii, już nawet ciężko mi
sobie wyobrazić moje źródło energii a co dopiero je naprawiać.
Zostało mi wciąż kilka dawnych ran, mam cały zestaw nowych, nic
nie chce się regenerować. Jak stare, martwe zwłoki nad którymi
jeszcze ktoś się trochę popastwił.
Mam wrażenie, że bez aktywnego działania, nikt nie poświęci
mi czasu, a to wszystko zużywa energię, której mam już tak
mało...
Tak jak przewidywałem dawno temu, sam sobie nie poradziłem.
Zresztą inni tylko mnie pogrążyli. Bez względu na starania wydaje
się że to jest dość losowe. Tak jakbym po prostu nie miał wpływu
na te wydarzenia nawet jeśli niektóre nie były całkowicie losowe.
Tylko czemu mi ciągle wychodzi tak kiepsko?
Kiedyś miałem większe predyspozycje, a niezbyt pozytywne rzeczy
aż tak mi nie przeszkadzały bo "w przyszłości będzie
dobrze!" i w dużej mierze zależało mi na doświadczaniu. Wszystko się posypało.
Pomijając wszystkie straty to dotychczasowe negatywne
doświadczenia stały się jedynymi jakie mam bez szans na coś
pozytywnego. Co też dodatkowo mnie trochę obciążyło.
Mam wrażenie że jedyna opcja to starać się z całych sił aby
mieć znów szansę na coś. Z czego będzie to raczej coś
negatywnego. Zresztą nie dorównam zaangażowaniem w porównaniu z
kiedyś, a nawet wtedy to nie wystarczyło na coś pozytywnego.
Bez
energii, regeneracji, marzeń, zainteresowań... nudna, gówniana
osoba.
Nie myślałem, że tak źle to się z Yver zakończy ale
przede wszystkim myślałem, że mam jakieś znaczenie w tym
wszystkim. Że moje działania są w stanie coś pozytywnego
stworzyć. Że moje wartości coś znaczą. Dawna epicka
historia, która chciałem napisać zakończyła się w wieku 25 lat.
Nie śmieje się z niej ani nie żałuję, że spróbowałem.
Jest mi po prostu ogromnie smutno.
Jedynka nie zasłużyła na taki koniec. Jednak po tym wszystkim
nic dziwnego, że się rozpadła. Mam nadzieję, że dzięki temu
uniknęła dużej ilości bólu, który towarzyszył mi przez kolejne
lata.
Pomimo iż jest to nieco jednostronne to myślę, że właśnie to
jest najbardziej prawdziwe jeśli chodzi o mnie:
Ciężko
mnie lubić
Bezwartościowy gówniany męczennik
Każdy prędzej
czy później ucieknie
Każdy będzie niezadowolony
Nie jestem
kimś wyjątkowym
Nic dziwnego, że powstaje dystans
Jestem
gdzieś na szarym końcu listy
Nieważne ile się staram to nie wystarcza
Tak przypomina mi się dawny cytat:
"Kto pragnie dużo od
życia ryzykuje, że wszystko straci, a kto pragnie mało, może nic
nie dostać."
Myślałem, że chodzi o upadek PO osiągnięciu
celów, a nie utratę wszystkiego zanim się osiągnie to czego się
pragnie.
Zapewne większość moich wpisów tutaj nie jest zbyt szczegółowa
i nie wyjaśnia wielu rzeczy. Miały być to wpisy zwłaszcza
pobudzające do myślenia a obróciło się to w negatywne wpisy o
moim życiu, które nawet nie jest zbyt ciekawe.
Zostało mi jeszcze wstawić szkice mojej niedoszłej książki.
Jako, że będą tylko wstępne zarysy to będą dość krótkie ale
może komuś się spodobają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz